Właśnie zakończyły się mecze naszej reprezentacji z Wenezuelą. Nasi siatkarze spełnili oczekiwania i wygrali oba mecze, zdobywając pełną pulę sześciu punktów. Tym samym awansowali oni na drugie miejsce w grupie i w następnym tygodniu zagrają z Finami o jego utrzymanie. Naszym Panom należą się duże brawa, za konsekwentną grę i za to, że potrafili pokonać swe chwile słabości. Pokazali, że są w stanie grać na wysokim poziomie i oby za tydzień to potwierdzili.
W meczach z Wenezuelą z dobrej strony pokazało się kilku zawodników. Tradycyjnie już dobrą dyspozycję potwierdzili Bartek Kurek i Kuba Jarosz, którzy w piątek brylowali w ataku. To chyba wpłynęło mobilizująco na Zbyszka Bartmana, który w sobotę był naszym głównym egzekutorem, kończąc piłki ze znakomitą 60% skutecznością. Królem bloku był z kolei Marcin Możdżonek, który w dwumeczu aż dziesięć razy "zamurował" rywala, umacniając się na pierwszym miejscu w rankingu najlepiej blokujących (wielkie brawa). Jednak prawdziwym objawieniem dwumeczu był Paweł Zatorski, który zastąpił na pozycji libero Krzysztofa Ignaczaka i grał nie gorzej niż nasz najlepszy libero. Znakomicie przyjmował serwisy rywala i widowiskowo bronił ich ataki. Jego dobrego występu nie omieszkał skomentować na konferencji prasowej po spotkaniu Michał Bąkiewicz. "Szczególnie chciałbym podziękować naszemu libero, Pawłowi Zatorskiemu. Jest jeszcze bardzo młody, ale udowodnił dziś, że będzie kiedyś wielkim zawodnikiem" - taka opinia z ust doświadczonego kapitana to powód do dużej radości i zachęta do dalszej pracy. kto wie, może świetnymi występami Paweł wywalczy sobie szansę na wyjazd do Finlandii?
A propos Finów. Zespół ten dokonał rzeczy niezwykłej, ogrywając w sobotę wielką Brazylię 3:2. Siatkarze z krainy reniferów przegrali dwa pierwsze sety, aby potem wygrać dwa następne i emocjonujący tie break. Bohaterem meczu nie był ani supergwiazdor Giba, ani zdobywca Pucharu Europy Visotto, ani znakomici Murillo, Rodrigao, Bruno czy Sergio, ale... Mikko Oivanen. Atakujący Finów grający na co dzień w Resovii Rzeszów zgromadził aż 28 punktów, był ostoją swojej drużyny w ataku i wręcz przyćmił swego vis-a-vis, Leandro Visotto. Oglądąjac ten mecz uzmysłowiłam sobie z przykrością jak daleko Finowie są przed nami pod względem mentalnym. Albowiem sobotni mecz Brazylii z Finami bardzo przypominał nasz pierwszy mecz z Canarinhos przed tygodniem. Finowie też po wyrównanej walce przegrali dwa pierwsze sety; jednak potem, w przeciwieństwie do nas, nie spuścili głów i czekali, aby jak najszybciej skończyć, tylko walczyli do końca i to im się opłaciło. I za to mają mój szacunek, są wspaniałą drużyną, grają świetną siatkówkę i cieszę się, że wygrali z "Kanarkami", za którymi szczerze nie przepadam. Szkoda, że nasi siatkarze nie maja takiej woli walki...
Na koniec cieszę się, że mecz jest meczowi nierówny. Bo gdyby wnioskować po dotychczasowych wynikach, to z Finlandią mielibyśmy małe szanse. A tak nie jest wykluczone że ich pokonamy, czego naszym siatkarzom życzę.
Ja tam szansę widzę jako równe 50%. Ale, rzeczywiście, będzie ciężko.
OdpowiedzUsuń