Warto było czekać. Choć zeszłotygodniowe porażki z Brazylią bolały jak diabli. Choć nasi grali słabo i popełniali proste błędy. Było warto dać jednak naszym chłopakom mimo wszystko kredyt zaufania. I warto było oglądać wczorajszy mecz naszych orłów i styl w jakim grali. A grali fantastycznie we wszystkich elementach siatkarskich. Wspaniale zagrywali, blokowali i atakowali. Bardzo dobrze przyjmowali i rozgrywali akcje. Dziś Polska znów była wielka, jak za swoich najlepszych czasów. I wielcy byli ludzie, którzy grali na boisku - ci sami, którzy w zeszłym tygodniu byli miażdżeni z ziemią i o których pisano, że są słabi. Ale po kolei.
Daniel Castellani zgodnie z przewidywaniami wypuścił w szóstce Grześka Łomacza. I to był strzał w dziesiątkę, bo młodziutki rozgrywający grał kapitalnie. bardzo fajnie rozgrywał, często gubiąc blok, dobrze serwował i bronił. Ale trzeba przyznać że koledzy ułatwiali mu zadanie. Kuba Jarosz, a zwłaszcza Bartek Kurek atakowali wyśmienicie. Zwłaszcza gwoździe tego drugiego mogły zrobić wrażenie. Ale jak tu nie przyłożyć, jak ma się piłkę niemal bez bloku? A jak wystawa nie wyszła, zawsze można było liczyć, że zawodnik coś z niej zrobi, jak np. Michał Bąkiewicz w trzecim secie.
Poza kapitalnym w ataku Bartkiem Kurkiem bardzo dobrze w tym elemencie grał też Kuba Jarosz, choć nie był to tak dobry mecz tego zawodnika jak w sobotę. Skuteczni byli też środkowi oraz Michał Bąkiewicz, który dziś potrafił skończyć piłkę nawet plasując lewą ręką. Dobra gra w ataku to też zasługa bardzo dobrego przyjęcia, zwłaszca Michała Bąkiewicza i Krzysztofa Ignaczaka. Choć w rankingach FIVB nie wygląda ono najlepiej, wizualnie było ono naprawdę dobre i nasz rozgrywający nie miał problemu ze zgubieniem bloku rywali. Zupełnie inaczej wyglądało to po stronie Wenezuelczyków, którzy dzięki naszemu wyśmienitemu serwisowi, nie potrafili dobrze dograć do swego rozgrywającego, w związku z czym ten nie był w stanie zgubić bloku. To wystarczyło, aby nasz zespół zaliczył 12 oczek w tym elemencie, z czego 7 sam Marcin Możdżonek, co dało mu pierwsze miejsce w rankingu najlepiej blokujących. Marcinowi gratuluję, choć na jego miejscu postawiłabym piwo Michałowi Bąkiewiczowi, bo gdyby nie jego fantastyczne zagrywki, byłoby trudniej zdobyć tyle bloków.
Brawa też dla Krzyska Ignaczaka, który szalał dziś na boisku i grał z tak ogromnym poświęceniem, że omal statystyków nie staranował, kiedy jedna z piłek próbował bronić na ich stoliku. Również jego pozostałe akcje w obronie i przyjęciu - palce lizać. Mam nadzieję, że takiego Igłę jak dziś będziemy oglądać już do końca Ligi Światowej.
O tym meczu mogłabym pisać jeszcze długo, ale chyba wystarczy jak napiszę: Panowie zagraliście wspaniale i jestem z was dumna. Dziękuję, że dzięki Wam mogłam przeżyć wczoraj tak fantastyczny wieczór. Jesteście wspaniali i liczę, ze za tydzień będę mogła to potwierdzić po meczach z Brazylią. Wiem, że na pewno dacie z siebie wszystko. I tylko na to liczę, że będziecie grać z Canarinhos do końca, walcząc o każda piłkę. Nie chodzi o zwycięstwo, bo to tylko sport i raz się wygrywa a raz przegrywa. Choć jeśli zagracie tak dobrze jak dziś to kto wie... Kto wie...
Nieco szumnie, ale emocje usprawiedliwione :0)
OdpowiedzUsuńSzumnie, szumnie;) Ale czasami tak trzeba. I to chyba była ta chwila:)
OdpowiedzUsuń