czwartek, 25 czerwca 2009

Z kim do Gdyni i Izmiru?

Chociaż nadal emocjonujemy się występami naszych siatkarzy w Lidze Światowej, trudno zapomnieć o tym, że coraz większymi krokami zbliżają się kwalifikacje do Mistrzostw Świata i Mistrzostwa Europy. Najważniejszy jest oczywiście ten pierwszy turniej, bo ewentualna klęska w nim spowodowałaby, że nie zagramy na przyszłorocznych Mistrzostwach Świata, które odbędą się we Włoszech, a to byłby ogromny policzek dla wicemistrzów świata. Turniej, który odbędzie się w Gdyni jest jedyną drogą kwalifikacji do mundialu. A nasi rywale - Francja, Słowacja i Słowenia to nie są zespoły, które nawet nasza rezerwa pokona w przysłowiową godzinę z prysznicem. Dlatego bardzo przydałoby się, aby nasi najlepsi siatkarze byli zdrowi. I tu pojawia się problem, że nie wszyscy mogą zdążyć się wyleczyć. Ale po kolei.

Nie dalej jak w tamtym tygodniu w "Przeglądzie Sportowym" pojawiła się wiadomość o tym, że w kwalifikacjach na pewno nie zagra Mariusz Wlazły. Atakujący reprezentacji Polski nadal przechodzi rehabilitację kontuzjowanego kolana. Niestety nie przebiega ona tak szybko jak na to liczono "Mariusz może wrócić do treningów dopiero w sierpniu. Rozmawiałem z lekarzem, który się nim opiekuje. Mówił, że jest nieźle - z kolana zeszła opuchlizna, ścięgno jest w coraz lepszym stanie. Jednak żeby całe leczenie zakończyło się pomyślnie, w lipcu Mariusz nie może trenować. Każda próba przyspieszenia rehabilitacji może spowodować wielkie problemy" - stwierdził prezes Skry Bełchatów, Konrad Piechocki. To wyklucza Mariusza z udziału w tym turnieju. Co jednak z Mistrzostwami Europy? Tu pojawia się furtka nadziei, bowiem jeśli nie nastąpią opóźnienia w rehabilitacji Wlazły rozpocznie treningi na początku sierpnia, może zdążyć z przygotowaniami do europejskiego czempionatu. "Mam nadzieję, że się uda. Mariusz jest takim typem zawodnika, że po dwóch-trzech tygodniach zajęć jest w stanie grać na wysokim poziomie" - pociesza kibiców prezes Piechocki. Cóż, wygląda na to, że kibicom pozostaje jedynie modlić się o to, aby wszystko potoczyło się zgodnie z planem i bez komplikacji.

Ledwo zdążyliśmy przetrawić wiadomość o braku Wlazłego, pojawia się nowy problem. Jak donosi najnowszy Super Volley (nr. 52) w tym sezonie reprezentacyjnym możemy też nie zobaczyć innego z liderów kadry, Michała Winiarskiego. "W tej chwili wcale nie jestem stuprocentowo pewny, ze w tych imprezach zagram" - mówi w wywiadzie dla dwutygodnika Winiar. "Zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby wystąpić w Gdyni i Izmirze, ale zagram tylko jeśli będę w pełni zdrowy (...) Muszę teraz dmuchać na zimne, nie mogę ryzykować . Zdrowie mam tylko jedno i muszę je szanować, choćby po to, żeby móc jeszcze przez wiele lat reprezentować Polskę. Jeśli wrócę za szybko konsekwencje mogą być opłakane" - dodaje przyjmujący naszej reprezentacji. Jednak ta wypowiedź Winiarskiego nie nastraja optymizmem. Wprawdzie wiadomym było, że zawodnik ten miał po sezonie ligowym problemy z barkiem i kolanami oraz dyskopatią, ale wydawało się, że po wypoczynku, jaki dał mu trener Castellani wszystko wróci do normy. Jak się okazuje nie jest to pewne i to kolejny powód do niepokoju dla polskiego kibica.

Oprócz Winiarskiego i Wlazłego nie wiadomo też co ze zdrowiem Marcina Wiki i Grzegorza Szymańskiego. Ten pierwszy podczas zgrupowania w Spale doznał kontuzji kolana i nie wiadomo, jak potoczą się jego dalsze losy w kadrze w tym sezonie. Z kolei Szymański obecnie przechodzi rehabilitację po operacji naderwanego ścięgna Achillesa i sam przyznaje, ze w kwalifikacjach do Mistrzostw Świata nie wystąpi: "Mój powrót do reprezentacji nie ma sensu, bo nie wypadł bym za ciekawie w kwalifikacjach do mistrzostw świata (...) Po trzech miesiącach siedzenia po prostu nie da się grać" (cytat za siatka.org). Zawodnik nie wyklucza jednak udziału w Mistrzostwach Europy, co stanowi dla kibica pewne pocieszenie. Na ból grzbietu narzeka też Paweł Zagumny, ale w jego przypadku na szczęście nikt nie mówi o tym, że nie weźmie udziału w ważnych imprezach. Na razie.

Na kogo w takim razie na pewno możemy liczyć?

Rozegranie: Do walki o miejsce na pozostałe tegoroczne turnieje reprezentacyjne na pewno włączą się Grzegorz Łomacz i Paweł Woicki. Na chwilę obecna w korzystniejszej sytuacji jest ten pierwszy, który lepiej prezentuje się w rozgrywkach Ligi Światowej. Z innych zawodników mamy też Łukasza Żygadło. Jego powołania nie wyklucza Daniel Castellani, choć znamienny jest fakt ze na Ligę Światową wolał wziąć juniora niż wicemistrza świata. Żygadło to zawodnik, na którego kadra zawsze mogła liczyć, zawsze stawiał się na każde wezwanie każdego selekcjonera, choć przez wiekszość z nich traktowany był jak "piąte koło u wozu" i nie wiadomo czy nadal będzie się godził na takie traktowanie. Zwłaszcza że bardzo boleśnie odczuł brak powołania na igrzyska w Pekinie i nie wiadomo, czy brak powołania na tegoroczną Ligę Światową czary goryczy nie przelał.

Atak: Pod nieobecność Wlazłego i Szymańskiego Castellani pewnie przestawi na tą pozycję Piotra Gruszkę, a jego zmiennikiem będzie ktoś z dwójki Jakub Jarosz - Marcel Gromadowski (na chwile obecna bliżej jest ten pierwszy). Na tę pozycje można by też powołać Roberta Prygla, ale ten zawodnik chyba ma dosyć policzków, które otrzymuje od kolejnych selekcjonerów i w kadrze już nie zagra, co dał do zrozumienia w wywiadzie dla siatkowka24.pl: "Wydaje mi się, że na to pytanie nie ma co odpowiadać, czy bym chciał grać czy nie, czy bym mógł czy też nie.. myślę, że ten temat jest dla mnie zamknięty. Po takich ruchach Daniela Castellaniego, takie pytanie prawdopodobnie nie zostanie już nigdy zadane. Uważam, że swoją szansę powinna dostać młodzież. Jestem pewny, że są w stanie osiągnąć rzeczy wielkie! Będę za nich trzymał kciuki w każdym spotkaniu". Jednak jestem pewna, że gdyby zaszła konieczność i trener zadzwoniłby to Roberta, ten na pewno nie odmówiłby przyjazdu na zgrupowanie. To właśnie jest cecha wielkich zawodników, do których niewątpliwie zalicza się Robert Prygiel. Szkoda, że tak mało osób to dostrzega.

Środek: Tutaj nasza sytuacja jest najlepsza. Żaden gracz nie jest kontuzjowany, a że na tej pozycji mamy prawdziwy wysyp dobrych zawodników jest z czego wybierać. Daniel Pliński, Łukasz Kadziewicz, Marcin Możdżonek, Wojciech Grzyb, Piotr Nowakowski - każdy z nich gwarantuje wysoką jakość gry. Kogo wybierze Castellani? Nie wiem i nie zazdroszczę decyzji co do tej pozycji. Sama nie wiem, na kogo bym postawiła...

Przyjęcie: Tutaj wbrew pozorom też nie jest najgorzej. Możemy liczyć (jak zawsze) na Sebastiana Świderskiego, a to zawodnik wysokiej klasy. Na tej pozycji mamy też coraz lepiej grającego Bartosza Kurka, objawienie ostatniego sezonu PlusLigi, Zbigniewa Bartmana, zawodnika, który nigdy nie zawodzi, obecnego kapitana reprezentacji, Michała Bąkiewicza oraz Michała Ruciaka, który również ma za sobą bardzo udany sezon ligowy. Na pewno znajdzie się wśród nich zawodnik, który godnie zastąpi Michała Winiarskiego, gdyby zdrowie nie pozwoliło mu grać.

Libero: Na tej pozycji tradycyjnie rywalizować będą ze sobą Krzysztof Ignaczak i Piotr Gacek. Na chwilę obecna ciężko stwierdzić, który z nich jest bliżej powołania do 12 na najważniejsze w tym sezonie imprezy. Obaj są bardzo dobrymi zawodnikami i żaden z nich poziomu reprezentacji nie zaniży, choć nie ukrywam, że w tej rywalizacji kibicować będę Ignaczakowi.

Wszystkim kontuzjowanym siatkarzom naszej kadry życzę jak najszybszego powrotu do zdrowia. W tym momencie przyszła mi jednak do głowy pewna myśl. Skończyły się już czasy, kiedy zawodnicy grali w kadrze nawet z dolegliwościami. Nowe pokolenie zawodników w sytuacji wyboru między grą w kadrze a leczeniem wybierze to drugie. Oczywiście nie potępiam ich za to i nawet rozumiem takie zachowanie - to w klubie a nie w kadrze zarabiają na życie i nie mogą pozwolić sobie na zniszczenie zdrowia na reprezentacji. Jednak z drugiej strony żywię olbrzymi szacunek do zawodników, którzy w kadrze grali pomimo wszystko: do Sebastiana Świderskiego, który mimo problemów z kolanami nigdy gry w kadrze nie odmówił; do Dawida Murka, który zrezygnował dopiero wówczas, jak przez bolące kolana nie mógł wejść po schodach, a wcześniej dawał z siebie 150%. Bo mimo mojego zrozumienia jako kibic reprezentacji dziwnie się czuje, jak widzę zawodnika, który w klubie z dolegliwościami grać potrafi, a w kadrze już nie. Ale być może się nie znam i jestem staroświecka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz