czwartek, 1 października 2020

System challenge - hit czy kit?

Pamiętam jak wiele lat temu, wśród kibiców i ekspertów siatkarskich pojawiło się wielkie "parcie" na wprowadzenie w siatkówce sytemu weryfikacji wideo rozgrywanych akcji. W zamyśle pomysł ten wyeliminować miał błędy sędziów i sprawić, aby żadna drużyna nie schodziła z pakietu pokrzywdzona bądź też przegrana z powodu niewłaściwej oceny sytuacji przez arbitra. Wiadomo, błądzić jest rzeczą ludzką i nawet najlepsi sędziowie na świecie nie są w stanie całkowicie wyeliminować pomyłek. Idea przedstawiała się więc w samych superlatywach i w końcu władający polską i międzynarodową siatkówką postanowili wcielić ją w życie. Obecnie system challenge jest wiec obecny w najlepszych ligach świata i najważniejszych siatkarskich imprezach na świecie. Czy spełnił pokładane w nim nadzieje i odmienił oblicze siatkówki na lepsze? No nie do końca.


O systemie challenge i zasadach jego używania w siatkówce możecie przeczytać *TUTAJ*. W skrócie - o wideoweryfikację może poprosić sędzia przed podjęciem ostatecznej decyzji oraz trener i kapitan drużyny. Każdy zespół ma prawo do dwóch challengów w secie. Jeśli o niego poprosi i ma rację - może czelendżować dalej. Ale jeśli pomyli się dwukrotnie - więcej z systemu weryfikacji skorzystać nie może. Proste i logiczne.

Oczywiście zespoły chętnie podchwyciły nowinkę i nie mają większych oporów przed korzystaniem z systemu wideoweryfikacji. Rzeczywiście - sprawił on, że mecze stały się sprawiedliwsze. Błędów może całkowicie nie wyeliminowano, ale zmniejszono do absolutnego minimum. Challenge jednak wciąż budzi kontrowersje. Wiadomo, jeszcze nikt nie wymyślił czegoś takiego, co by każdemu dogodziło. No ale...

JAKOŚĆ WIDEO

W systemie challenge wiele zależy od jakości wideo. Ligi narodowe i CEV przeważnie używają normalnego wideo i to na jego podstawie oceniana jest akcja. Jednak np. podczas ostatniego Pucharu Świata oraz Klubowych Mistrzostw Świata 2018 system challenge bardziej przypominał używaną w tenisię technologię hawk - eye. I był problem, gdyż często w telewizyjnej powtórce wideo piłka była autowa, a system challenge pokazywał boisko. I na odwrót. Przykład? Zobaczcie w *TYM FILMIKU* akcje od 49:06 do 49:48 oraz od 2:07:06 do2:07:46. Reakcja trenera Mendesa po tej drugiej jest wymowna i prawdziwa. To które wideo w końcu pokazuje prawdę? No właśnie. Aż takiej różnicy chyba nie powinno być.


CHALLENGE A SĘDZIOWIE

System challenge oczywiście pomaga drużynom walczącym w meczach, ale sędziom już niekoniecznie. Często bowiem challengowe powtórki kompromitują arbitrów. Kiedy sędzia w swojej decyzji pokazuje aut, a na wideo widać, że piłka prawie urwała palce blokującym, to można się zastanawiać, jak sędzia mógł tego nie widzieć? Tak samo zobaczcie akcję w powyższym video od 1:21:05 do 1:21:23. Sędzia nie zauważył, że piłka wpadła w boisko 20 cm przed dłonią libero. I nie była to pojedyncza sytuacja. Ten sam sędzia identyczny błąd popełnił w meczu finałowym tego turnieju. Nie dopatrzył się on błędu w obronie drużyny Lube Civitanova, ale gdy Trentino Volley wzięło czelendż okazało się, że... żadnej obrony nie było, bo piłka wpadła w boisko, pół metra przed nogą "broniącego" zawodnika Lube. Jeśli sędziowie nie widzą "takich" rzeczy to dobrze to o nich nie świadczy.

Można też zauważyć, że system wideoweryfikacji niektórych sędziów trochę rozleniwił. Po co się skupiać się na dokładnym obserwowaniu akcji? Przecież jak czegoś nie dopatrzymy, to jest challenge. Nadużywanie tego systemu jest często widoczne w naszej PlusLidze. "Nie jestem do końca pewny, więc wezmę challenge na wszelki wypadek" - tak to wyglądało m. in. we wczorajszym meczu ZAKSA Kędzierzyn - Koźle - Jastrzębski Węgiel. Z jednej strony dobrze, że sędzia nie chce podjąć decyzji, której nie jest pewien, ale z drugiej... Niepewność ta sprawiła, że trenerzy i zawodnicy zaczęli kwestionować każdą decyzję arbitrów i pozwalać sobie na zachowania, które są absolutnie niedopuszczalne. W wyniku tego sędziowie stracili całkowicie autorytet i kontrolę nad przebiegiem meczu, a takie coś nie jest dobre dla widowiska.

Istnieje tez grupa sędziów antychallengowych. Choćby się waliło i paliło, to oni challengu nie wezmą. O tym, że nie jest to dobre świadczy zeszłosezonowy ćwierćfinał Pucharu Polski, Jastrzębski Węgiel - Trefl Gdańsk. Przy piłce meczowej dla zespołu Gdańska, sędzia odgwizdał atak siatkarza Jastrzębskiego Węgla bez bloku i zakończył spotkanie, przyznając zwycięstwo Treflowi. Kompletnie zignorował prośby siatkarzy JW, ich sztabu i kibiców o wzięcie wideoweryfikacji. On widział, że było bez bloku i już! Problem w tym, że tak nie było, gdyż powtórki telewizyjne pokazały, że atak był po bloku i mecz powinien trwać nadal, a arbiter kończąc go, drużynę z Jastrzębia skrzywdził. I o ile można zrozumieć sędziego, że nie chciał dać się poznać jako sędzia pt "chcą to wezmę", bo to później nie wyszłoby mu na dobre, o tyle w tej konkretnej sytuacji przy tak ważnej piłce, naprawdę nic by się złego nie stało, gdyby zgodził się na prośbę o challenge. Tu ponownie kłania się idea "złotego środka" - nie przesadzić ani w jedną ani w drugą stronę. Niektórzy sędziowie przesadzają z braniem challenge'u, a inni z niebraniem. I jedno i drugie dobre nie jest.

Kompletnie inną parą kaloszy jest też ocena weryfikowanych akcji.  Ile to razy się zdarzyło, że sędzia podszedł do stanowiska czelendżowego, obejrzał wideo, ogłosił decyzję...a na powtórkach w hali i przed TV widać coś zupełnie przeciwnego. Takie sytuacje wprowadzają nerwową atmosferę, prowadzą do kłótni i niepotrzebnego przeciągania meczu. Tutaj powinna być zasada, że jeśli drugi sędzia pewny nie jest, powinien zawołać pierwszego. I razem podjąć dobrą decyzję. Sytuacja w której arbiter pokazuje np. że piłka była bez bloku, a wszyscy na powtórce blok widzą, kompromituje sędziego i źle świadczy o jego kompetencjach. Co gorsza, nie są to pojedyncze przypadki.


CHALLENGE A DRUŻYNY

Powyższe akapity mogą sugerować, że największym problemem przy systemie challenge są sędziowie. Nie jest to prawdą. Owszem, system uwidacznia pomyłki arbitrów, ale drużyny z niego korzystające też swoje za uszami mają. Co mnie osobiście najbardziej denerwuje to tzw. czaso-challenge. Na czym on polega? Drużyna i jej trener wiedzą, że akcje przegrali i sędzia dobrze ocenił, ale i tak biorą challenge. Bo zespołowi nie idzie, trener przerwy na żądanie już nie ma, a podczas challenge'u szkoleniowiec może sobie z zawodnikami porozmawiać. Takie coś niepotrzebnie przedłuża mecze. Jasnym jest, że trener chce pomóc zespołowi i że jeśli ma jeszcze challenge to może sobie go wziąć, ale to naprawdę irytujące. To już bym wolała możliwość zamienienia jednego czelendżu na przerwę z prawdziwego zdarzenia, niż takie wymysły. 

Inną rzeczą, która mnie denerwuje, jest nieprzyznawania się do błędu, gdy przeciwnik bierze challenge. Chodzi mi tutaj o dotknięcie bloku/siatki. W 99% przypadków zawodnik WIE, czy dotknął piłki/siatki czy nie. Wiadomo, że challenge pokaże, że było, jeśli rzeczywiście było, a rywal przez to challenge'u nie straci. Więc jaka jest korzyść z takiego odciągania? Chyba jedynie chwila oddechu, choć i to nie zawsze wychodzi zespołom na dobre. Gdyby zaś gracze przyznawali się od razu, upłynniłoby to grę i wyeliminowało niepotrzebne przerwy. Nie jest to jakaś nierealny wymysł kibicki sprzed komputera. System przyznawania się do takich rzeczy od dawna sprawnie funkcjonuje we Włoszech. Sympatycy Lega Volley nie raz spotkali się z sytuacją, w której zawodnik przyznaje się do dotknięcia piłki/siatki podczas ataku rywala. Takie zachowanie nagradzane jest tam zieloną kartką i zespół, który na koniec sezonu uzbiera najwięcej takich kartek, otrzymuje nagrodę finansową, którą przeznacza później na cele charytatywne. Jestem wielką zwolenniczką takiego pomysłu i mam nadzieję, że niedługo doczekamy się go w naszej lidze.


CO ZMIENIĆ I JAK?

Moje powyższe wywody mogłyby wskazywać, że jestem przeciwniczką systemu challenge. Nie jest to prawdą. Cieszę się, że ten system wprowadzono i uważam, że on siatkówce bardzo pomógł. Oczywiście, ma on wady i ja je widzę. Nie jest jednak tak, że krytykuję bo mogę i tyle. Miałabym kilka pomysłów, jak zmienić go na lepsze. Nie wiem, czy są dobre, ale... zaproponować mogę, co mi szkodzi;)

Moim zdaniem, systemowi challenge pomogłoby:

  • TEN SAM OBRAZ W CHALLENGE I TV. Rozumiem, że niektóre kraje i imprezy są lepiej finansowane i stać je na wprowadzenie dokładniejszej i droższej technologii przy wideoweryfikacji. Ale, gdy między kamerą czelendżową, a powtórką w TV jest rozdźwięk, to budzi niepotrzebne dyskusje i emocje. Powinni albo w ogóle nie używać hawk eye, tylko zwykłego wideo [o najlepszej możliwej rozdzielczości oczywiście], albo, jeśli już zdecydują się na hawk eye, nie pokazywać powtórek w TV z normalnej kamery.
  • ZAKAZ BRANIA CHALLENGE'U PRZEZ SĘDZIEGO DO 20 PUNKTU. Każda z drużyn ma do dyspozycji dwa czelendże na seta. To w zupełności wystarczy, aby naprawdę niekorzystne decyzje sędziego drużyny weryfikowały we własnym zakresie. Nauczyłoby to tez zespołów rozsądnego korzystania z wideoweryfikacji i nie brania challenege'u, gdy się nie jest choć w 90% pewnym swojej racji.
  • JEDEN CZELENDŻ DLA SĘDZIEGO PO 20 PUNKCIE W KAŻDYM SECIE. Wiadomo, że po 20 punkcie presja na sędziów jest większa i dlatego powinni mieć możliwość skorzystania wtedy z challenge'u. Dla własnego spokoju i większej pewności pewności siebie w sędziowaniu. 
  • JEDEN DODATKOWY CHALLENGE W MECZU DLA ZESPOŁU PRZY PIŁCE SETOWEJ/MECZOWEJ. Każdy zespół raz w meczu mógłby poprosić sędziego o wzięcie czelendżu przy kontrowersyjnej decyzji przy piłce setowej/meczowej. Taka ostateczna ostateczność, jeśli drużyna nie ma już wideoweryfikacji, a sytuacja jest sporna. [Tu wprawdzie jestem zdania, że jak drużyna szanuje challenge, to raczej nie będzie mieć z tym problemu. Ale wiadomo, różnie bywa, a jeden czelendż gratis nie wiadomo jak meczu nie przedłuży].
  • ŻÓŁTA KARTKA ZA CZASO-CHALLENGE. Ostro, wiem, ale to naprawdę denerwujące, jak piłka jest dwa metry w boisku, a drużyna bierze challenge, czy autu nie było. Albo jak piłka jest ewidentnie po bloku, a oni twierdzą, że nie było i chcą sprawdzić. Byłabym bardzo za wyeliminowaniem czegoś takiego. Niegłupim pomysłem byłaby też zamiana jednego challenge'u na dodatkowy czas [jeśli drużyna ma czelendż a czasu nie] lub też czasu na czelendż [jeśli drużyna ma czas, a czelendżu nie]. 
  • WPROWADZENIE ZIELONEJ KARTKI. Środowisko powinno dążyć do maksymalnego upłynnienia gry. Dlatego przyznanie się do błędu przed czelendżem, powinno być nagradzane i premiowane. Albo [tak jak we Włoszech] nagrodą finansową po zakończeniu ligi, albo można wymyślić coś innego, co zachęci zespoły i zawodników do tego typu zachowań. 
Ciekawa jestem, co moi obserwatorzy sądzą o tych pomysłach? Jesteście za czy przeciw? A może macie swoje przemyślenia o systemie challenge i pomysły na jego usprawnienie? Chętnie o nich poczytam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz