niedziela, 2 sierpnia 2009

Zaskakujaca decyzja Doroty Świeniewicz "zasługą" kibiców?

Ostatnimi czasy w naszej reprezentacyjnej siatkówce niespodziankami (głównie negatywnymi) sypie się jak z rękawa. Najpierw wiadomości o tegorocznej absencji w kadrze Wlazłego i Winiarskiego, potem makabryczna kontuzja Świderskiego, wreszcie dziś - rezygnacja z gry w kadrze kapitan polskiej kadry siatkarek, Doroty Świeniewicz. O ile takiej decyzji Doroty można się było spodziewać, bo sama mówiła,że jeśli nie odzyska w pełni formy to zrezygnuje, to zaskakuje jej powód. Najlepsza siatkarka Europy 2005 roku mówi "pas" bo ma dość... złośliwości ze strony kibiców pod jej adresem. Oto pełna treść oświadczenia Doroty (cytat za reprezentacja.net):

Od bez mała 25 lat siatkówka zawładnęła moim życiem stała się pasją, z czasem miłością i w końcu niezłym dochodem. Kiedyś usłyszałam frazę, że szczęśliwym jest człowiek, który wykonuje to co kocha i lubi, a jeżeli ma możliwość przekształcić to w źródło utrzymania, to czegoż od życia wymagać więcej. Los pozwolił mi znaleźć się w grupie szczęśliwców, którym się to udało. Często powtarzałam, że dopóki gra w siatkówkę będzie dawała mi radość będę grała. Ciągle jest dla mnie bardzo ważna, co więcej chyba nie potrafię żyć normalnie bez niej, ale przyszedł moment w którym przynajmniej w pewnym wymiarze muszę powiedzieć dość. Nie siatkówki, lecz tego co się wokół niej wytworzyło, szczególnie w odniesieniu do drużyny narodowej. Właśnie zdałam sobie sprawę, że minęły czasy kiedy z rozpierającą pierś dumą jechałam na zgrupowanie reprezentacji. Ogromna szkoda, że właśnie teraz kiedy zapanowała w kadrze właściwa atmosfera i naprawdę odrodził się duch zespołu, grupa wytrawnych „znawców” materii wzięła w ogień krytyki nasze poczynania i wytworzyła nieznaną nam do tej pory presję. Owszem zdarzały się w przeszłości opinie krytyczne ze strony dziennikarzy i tzw. ludzi z branży, ale dzisiaj w dobie pozornie pełnej anonimowości kilka osób z licznej rzeszy sympatyków siatkówki, postanowiło wziąć sprawy mojej siatkarskiej kariery w swoje ręce. Nie mam i nigdy nie miałam pretensji do fachowej i bezstronnej krytyki, ale maniakalne atakowanie mnie musiało w końcu przynieść skutki. Zapewniam że fizycznie nic mi nie dolega, lecz moja psychika nie jest już w wystarczającym stopniu odporna na stres.

Oświadczam zatem, że definitywnie kończę karierę reprezentacyjną. Dziękuję wszystkim koleżankom z reprezentacji za wspaniałe chwile przeżyte razem, za pomoc w trudnych chwilach i okazane mi zaufanie, trenerowi Matlakowi za odwagę, stanowczość i uszanowanie mojej decyzji, mężowi i synowi za wyrozumiałość dla moich czasami niezrozumiałych dla nich wyborów i w końcu specjalne podziękowania z głębi serca dla wszystkich prawdziwych kibiców siatkówki w Polsce i za granicą, dzięki którym mogę powiedzieć: warto było


Otóż właśnie - polski kibic siatkówki, o którym ostatnio tyle się mówi. Najlepszy na świecie czy może nie? Moim zdaniem polscy kibice siatkówki mają skłonność do popadania ze skrajności w skrajność. Najpierw był kibic "nic się nie stało", który był denerwujący, bo nie potrafił się zdobyć na obiektywny osąd naszej kadry i jej zawodników. Nieważne jak zagrała nasza reprezentacja, zawsze było super i jakikolwiek przejaw krytyki uważany był za dowód na to, że "prawdziwym kibicem" się nie jest. Teraz jednak pojawia się nowa, gorsza od poprzedniej wersja - kibic "agent ochrony" który wszystkich i wszystko podejrzewa o krętactwo, a na dodatek wyraża swoje opinie w sposób wyjątkowo chamski. Mało jest osób, które potrafią stanąć po środku i pochwalić, jak jest za co, i skrytykować w kulturalny sposób jak trzeba. Pewnie dlatego tak często wynikają bardzo nieprzyjemne sytuacje.


Przykładem tego była dzisiejsza pomeczowa konferencja. Widok wieloletniej reprezentantki Polski, z płaczem mówiącej o rezygnacji z kadry z powodu chamskich komentarzy tych, którzy powinni stać po jej stronie, jest wstrząsający. Nie jestem fanką Doroty Swieniewicz, jednak doceniam jej wielką sportową klasę. To nie byle grajka z 25 ligi polskiej, ale gwiazda włoskiej ligi i siatkówki europejskiej. Przyznaję, że ostatnio nie była w najwyższej formie, ale to nie jest żaden powód, aby ją wyzywać, robiąc niemiłe przytyki dotyczące wieku, okoliczności znalezienia się w kadrze, jej partnera życiowego, lub też (co gorsza) dziecka. Nie dziwię się jej więc, że zrezygnowała i nie uważam, jakoby "strzeliła focha". Dorota liczyła na to, że ze względu na jej zasługi dla kadry, kibice powstrzymają się z ostrymi ocenami odnośnie jej gry. Tym bardziej, że sama uprzedzała, że na początku jej dyspozycja może być nienajlepsza i zapewniała, że jeśli będzie w słabej formie, zrezygnuje z udziału w mistrzostwach Europy. Jednak kibice nie dali jej spokojnie popracować nad dobra dyspozycją i zawodniczka na własnej skórze przekonała się, że wielbionym przez kibiców jest się tylko w momencie, kiedy się dobrze gra. Jak przyjdzie niedyspozycja, spadek formy, kibic wyrozumiały nie będzie, bez względu na to jak wielkie są zasługi danego zawodnika.


Wracając jednak do polskich kibiców - w tym momencie jesteśmy świadkami bardzo dziwnej rzeczy. Oto ten, który dotychczas był ósmym zawodnikiem drużyny i siatkarzom/kom pomagał, stał się nagle ich nieprzyjacielem. Wcześniej reprezntanci kibicom dziękowali, teraz się na nich skarżą, jak ostatnio Michał Winiarski czy Katarzyna Skowrońska. Jednak Dorota Świeniewicz stała się prekursorką nurtu, którego bardzo się obawiam. Boję się tego, że w jej ślady mogą pójść inni nasi reprezentanci/tki, a to byłoby tragedią dla obu naszych kadr, które i bez tego mają spore kłopoty. Dlatego mam nadzieję, że kibice wyciągną wnioski z tej sytuacji i nieco spuszczą z krytykanckiego tonu. Nie chodzi mi jednak o żadną cezurę tylko o kulturalne wyrażanie swej opinii. Jest bowiem różnicą napisanie, że któryś zawodnik zagrał źle, a napisaniem że zawodnik/czka jest "beznadziejna", "nic nie potrafi", "do niczego się nie nadaje", że o kierowanych pod adresem zawodników przekleństwach i groźbach nie wspomnę. Trochę więcej wzajemnego szacunku by nie zaszkodziło.


Wracając jednak do Doroty Świeniewicz. Pamiętam jak dziś rok 2007. Po blamażu na mistrzostwach świata i wyborze Bonnity na trenera niewiele było zawodniczek, które chciało w kadrze grać. Dorota się jednak do nich nie zaliczała. Przyjechała na zgrupowanie kadry trzy miesiące po urodzeniu dziecka i dzwoniła do innych koleżanek, namawiając je na powrót do niej. Nie zrezygnowała z niej po złym początku, kiedy odnotowywaliśmy seryjnie porażki i miała odwagę po nich stanąć przed kamerami i kibicami i się z nich wytłumaczyć. Dlatego właśnie mam tak wielki szacunek do niej, do Kasi Skowrońskiej, Izy Bełcik i Marioli Zenik, bo pokazały, że kadra jest dla nich ważna. Bo jest różnica wrócić i grać w reprezentacji wtedy, kiedy jest ona na topie, a wrócić i grać w drużynie, której kiepsko idzie, która jest w budowie i nie wiadomo czy będzie odnosić sukcesy. Dlatego chciałabym powiedzieć Pani Dorocie - dziękuję. Za piękne, wzruszające momenty z roku 2003 i 2005 oraz za rok 2007. Życzę jej powodzenia, żywiąc jednocześnie nadzieję, że nie będzie mierzyć wszystkich kibiców jedną miarą, bo sporo z nich w nią wierzyło i nadal wierzy.


Pozostałym siatkarzom i siatkarkom życzę zaś odporności psychicznej na opinie kibiców.

3 komentarze:

  1. Heh, wybrałyśmy sobie ten sam temat :0)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehe:) Tak się czasem zdarza:P
    Najważniejsze, że nie napisałyśmy tego samego:) Diabeł tkwi w szczegółach:P

    OdpowiedzUsuń
  3. wy to dobrze napisałyście że ja już nie będę nic dodawac :D aczkolwiek leniwie wśród fal Bałtyku poszukuje kolejnego tematu :D

    OdpowiedzUsuń