Nie milkną komentarze po meczach reprezentacji Polski z Brazylią w ramach Ligi Światowej. Niestety nasi siatkarze nie sprawili licznie zgromadzonym w hali i przed telewizorami kibicom niespodzianki i przegrali oba spotkania 0:3. Pierwszy mecz już skomentowałam w sobotę, nie kryjąc do naszych reprezentantów żalu. Po niedzielnym meczu już żalu ani pretensji do nich nie mam. Przegrali z zespołem lepszym od siebie, który przez cały czas kontrolował wynik meczu. Ja jednak wciąż wracam pamięcią do pierwszych dwóch setów sobotniego spotkania, które przegraliśmy w końcówkach.
Po sugestiach że nasi siatkarze nie mieli szans na pokonanie Brazylii postanowiłam poczytać komentarze ekspertów na blogach i innych kibiców. Z ciekawości. A nuż z tą szansą na wygranie w sobotnim meczu się zapędziłam i niesprawiedliwie mam pretensje do Polaków? Przyznam że ulżyło mi, że kilka osób ma zdanie podobne do mojego. "Zamiast przegrywać 0:2 mogliśmy przecież w takim stosunku prowadzić. Mogliśmy, ale chyba zawodnicy wystraszyli się tego, że mogliby urwać punkty bardziej utytułowanym rywalom" - pisze na swoim blogu Marcin Lew, dziennikarz Gazety Wyborczej. O dziwo jego zdanie podziela libero reprezentacji Polski, Krzysztof Ignaczak: "Mieliśmy ogromną szanse ich pokonać, ale być może w naszych głowach jest obawa, że można wygrać z taką drużyną" - stwierdził wieloletni reprezentant naszego kraju. Dlaczego nasi siatkarze boją się wygrywać z Brazylią i czy jakoś można to zmienić?
Jak policzył na swoim blogu Rafał Stec bilans potyczek Polsko - Brazylijskich od 2005 roku wynosi w setach 2:21. To z pewnością nam chwały nie przynosi, a Brazylijczycy przecież nie są nietykalni co dowiedli ostatnio Amerykanie, Rosjanie, Francuzi i Bułgarzy. Polakom jednak nie udaje się pokonać Brazylijczyków od 2003 roku, kiedy to w czterech meczach Ligi Światowej pokonaliśmy ich aż trzykrotnie. Od tego czasu przegrywamy z nimi i to dość sromotnie. Blisko ugrania czegoś więcej byliśmy na Igrzyskach w Atenach, gdzie dwa pierwsze sety przegraliśmy na przewagi. Blisko byliśmy też w sobotę, kiedy nie potrafiliśmy wykorzystać w końcówkach uzyskanej wcześniej przewagi. Trudno jednak mieć większe pretensje do naszych młodych siatkarzy o te porażki, skoro nawet nasz gwiazdorski pierwszy skład nie potrafi pokonać Canarinhos. Wszyscy wypominają naszych chłopakom seta przegranego do 10. Zgadzam się, że to trochę wstyd, ale co w takim razie powinny odczuwać nasze megagwiazdy światowej siatkówki, które na MŚ w 2006 roku w jednym z setów zdołały uciułać jedynie dwa punkty więcej od naszej młodzieży? Wielki wstyd?
Czy ten niekorzystny bilans da się jakoś zmienić? Pewnie tak, ale nasi siatkarze muszą przestać zajmować się historią polsko - brazylijskich potyczek. Nie mogą wyjść na boisko z założeniem że Brazylijczyków nie da się pokonać i nie mogą bać się tego zrobić jak nadarzy się szansa. Wielu kibiców twierdzi, że w pokonaniu tego strachu naszym siatkarzom mógłby pomóc psycholog. Wprawdzie nie jestem do tego pomysłu przekonana, ale może to i jest mądra myśl. Jednak aby to odniosło skutek nasi siatkarze musieliby przełamać polska mentalność i zaufać umiejętnościom takowego psychologa, a to może być bardzo trudne. A może wśród naszych zawodników znajdzie się wkrótce jakiś, który nie będzie bał się wygrać z Brazylijczykami i swoja postawą na boisku sprawi, że jego koledzy w to uwierzą i wreszcie pokonamy wielkich Canarinhos? Może wtedy nasi zawodnicy przestana mówić, że nie potrafią z nimi wygrać, bo przyznam, że słysząc takie słowa z ust doświadczonego reprezentanta czuję złość. Wolałbym, aby darował mi tego typu wynurzenia.
Wczoraj podczas meczu przyszła do mnie mama i pyta: Z kim gramy? Z Brazylią - odpowiadam. A mama na to: Eee, to szkoda czasu, bo i tak przegramy 0:3. Naszym na sam widok Brazylijczyków się nogi i ręce trzęsą. Oburzona tego typu postawą zapowiadam, że nasi na pewno powalczą z Canarinhos. Kiedy nasi przegrywając kolejną akcje po prostym błędzie moja mama na to: Oni nic nie wygrają. W Brazylijczyków trzeba walić ile Bozia w łapie dała, a nie przebijać piłkę jak przedszkolaki w piaskownicy. Cóż, niestety ma rację. Ja jednak mimo wszystko wierzę, że doczekam dnia, w którym nasi reprezentanci zagrają odważnie i pokonają artystów siatkówki z kraju kawy. Może już niedługo, kto wie?
A tymczasem już ściskam kciuki za weekendowe mecze naszych siatkarzy z Wenezuelą. Panowie - pokażcie na co was stać! Powodzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz