Kuriozalny regulamin
Jeszcze przed rozpoczęciem turnieju kontrowersje wzbudził regulamin imprezy. FIVB postanowiło, że z Pucharu Świata na Igrzyska Olimpijskie awansują JEDYNIE DWIE DRUŻYNY, a nie - jak miało to miejsce do tej pory - wszyscy medaliści, czyli trzy zespoły. Światowa federacja siatkówki chciała w ten sposób uatrakcyjnić imprezę. Mniejsza ilość przepustek do Rio miała zapewnić walkę zespołów do końca i przez to bardziej emocjonujące mecze. I udało się to. W tegorocznym Pucharze Świata o tym, kto awansuje na Igrzyska Olimpijskie, decydował ostatni mecz, co jest sytuacją bez precedensu. Były emocje, ale... Po zakończeniu turnieju, trudno nie odczuwać niesmaku i niesprawiedliwości. Nie ma on związku z tym, że "ofiarą systemu" zostali Polacy, bo tak samo byłoby, gdyby odpadli Włosi czy USA. Te trzy zespoły zdecydowanie wyróżniały się na tle reszty, przegrały zaledwie po jednym meczu i to niesprawiedliwe, że jeden z nich został z niczym. Reguły rozgrywania Pucharu Świata najlepiej skomentował legendarny trener "Złotek", Andrzej Niemczyk, który w felietonie dla "Przeglądu Sportowego" napisał"
To co wymyśliła światowa federacja, to głupota w czystej postaci. Kiedyś na igrzyska olimpijskie z Pucharu Świata awansowali wszyscy medaliści, teraz tylko dwa najlepsze zespoły. Kto na to wpadł? Jak można tak okrutnie karać brązowego medalistę prestiżowej imprezy?Patrząc na polskich siatkarzy, którzy płakali podczas ceremonii dekoracji, trudno odmówić racji byłemu selekcjonerowi reprezentacji Polski kobiet. Medal tak prestiżowej imprezy, nawet "tylko" brązowy, powinien wyciskać łzy radości, a nie smutku. I to pokazuje, że racja jest w przysłowiach, że "lepsze jest wrogiem dobrego" a "dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane". Ciekawe czy FIVB wyciągnie z tego jakieś wnioski.
Wąskie grono pretendentów do końcowego triumfu
Przed rozpoczęciem turnieju spodziewano się, że o dwie przepustki do Rio powalczą Polacy, Amerykanie, Włosi, Irańczycy, Rosjanie i być może Argentyńczycy. Puchar Świata szybko zweryfikował te prognozy. Rosjanie okazali się być kompletnie bez formy i przegrali mecze z USA, Włochami i Polską, nie zdobywając w nich ani jednego punktu. Wewnętrznie skłócona reprezentacja Iranu też nie była w stanie wygrać żadnego spotkania z czołowymi zespołami; jedyny punkt ugrała w meczu z Polską, a z USA i Włochami nawet nie podjęła walki. Argentyna również nie miała nic do powiedzenia w meczach z potęgami. Sytuacja ta doprowadziła do wyłonienia się wąskiej grupy faworytów, co akurat dla nas okazało się przekleństwem. Polacy ograli Amerykanów, Amerykanie Włochów, a Włosi Polaków i w ten sposób trzy zespoły kończyły imprezę z 10 wygranymi i tylko jedną porażką i o miejscach w tabeli decydowało ratio, które okazało się korzystne dla USA i Włochów. Gdyby Rosjanie i Irańczycy byli w normalnej dyspozycji, mecze w czołówce z pewnością skończyłyby się nie raz podziałem punktów, co na pewno odmieniłoby obraz imprezy i być może nie doprowadziło do tak dramatycznej końcówki turnieju. Im mniej dobrze grających zespołów, tym lepiej, w tym momencie okazało się twierdzeniem nieprawdziwym. I niestety, to my, odczuliśmy to na własnej skórze.
Zbyt duża liczba setów, straconych przez Polaków w poprzednich meczach
Przed dzisiejszym pojedynkiem z Włochami było jasnym, że POLACY AWANSUJĄ, JEŚLI WYGRAJĄ DWA SETY. Dla niepokonanego dotychczas w imprezie zespołu, to wydawało się niewiele. Cóż to bowiem są dwa sety dla zespołu, który gładko ograł Amerykanów i Rosjan? Okazało się jednak, że w meczu ze świetnie dysponowanymi Włochami to było dużo... zbyt dużo. W tej sytuacji pojawiło się pytanie, co było, gdyby Polacy bardziej skupili się w meczach z teoretycznie słabszymi rywalami i nie pozwolili im ugrać seta. Dwa stracone sety z Iranem, jeden z Argentyną, Wenezuelą i Kanadą. Wygrana 3:0 z Wenezuelą, dałaby Polakom awans na IO nawet przy dzisiejszym wyniku. Gdyby nasz zespół dołożył do tego wygraną 3:1 z Iranem bądź 3:0 z Kanadą czy Argentyną, mecz w Włochami nie decydowałby o niczym. Gralibyśmy o przysłowiową pietruszkę, bo Włosi przed rozpoczęciem spotkania byliby już bez szans na Rio. Co by było gdyby... gdybanie nic nie da. Gdybyśmy awansowali na Igrzyska nikt nawet nie pamiętałby o tych setach, a tak... Trudno o nich nie myśleć... i nie gdybać.
Set to od dzisiaj nowa jednostka szczęścia. Do srebra brakuje nam jednego, do złota dwóch! #GoPoland #OstatniKRioK
— Krystian Janisz (@krystianjanisz) wrzesień 23, 2015
Zgubiona w Shinkansenie forma Kurka
W pierwszych ośmiu meczach liderem naszego zespołu był Bartosz Kurek. Grał on fantastyczny turniej; niemal każda piłka, której dotykał na zagrywce czy w ataku dawała nam punkt. Ale już w pierwszym meczu w Tokio, z Amerykanami, widać było, że z formą Bartosza stało się coś niedobrego. Nasz atakujący nie był już tak skuteczny w ataku: częściej niż dotychczas był w tym elemencie blokowany, podbijany oraz popełniał więcej błędów. Kompletnie stracił też swoją siłę rażenia w zagrywce, którą nie był w stanie trafić w boisko w przeciwnika, bo - albo - zatrzymywała się na siatce, albo - lądowała daleko na aucie. Wszyscy mieli nadzieję, że słabsza dyspozycja Bartosza to wynik zmiany hali i gdy Kurek przyzwyczai się do specyficznego oświetlenia Yoyogi Stadium, odzyska swą wyborną dyspozycję. Niestety, w meczu z Japonią było niewiele lepiej. Z Włochami podobnie. Wprawdzie w tym ostatnim Bartosz zdobył aż 21 punktów (najwięcej w drużynie), ale w niczym nie przypominał zawodnika, który jeszcze niedawno demolował zagrywką rywala, atakiem wchodził w boisko jak w masło, a blok rywala nie stanowił dla niego żadnej przeszkody. Dzisiaj zawiódł w decydujących momentach w ataku, a jego zagrywka nie istniała. Bez Bartka w normalnej dyspozycji nie mieliśmy żadnych szans z Zaytsevem i spółką.
Feralny mecz z Włochami
Przegrana za trzy punkty w dzisiejszym meczu z Włochami była bezpośrednią przyczyną tego, że nie wywalczyliśmy biletu na igrzyska do Rio. Trudno jednak mieć o nią pretensje do naszych siatkarzy. Kiedy stajesz naprzeciwko tak klasowego zespołu jak Włosi, musisz liczyć się z tym, że możesz zejść z boiska pokonany, mimo iż zagrasz świetny mecz. A nasi siatkarze nie zagrali dziś najlepszego meczu w tym turnieju, było wręcz odwrotnie. Równa i na wysokim poziomie gra naszych środkowych: Piotra Nowakowskiego i (zwłaszcza) Mateusza Bieńka to było za mało na świetnie dysponowanych rywali. Falująca gra naszych skrzydłowych szczególnie rzucała się w oczy, przy kapitalnej dyspozycji Zaytseva, Juantoreny i Lanzy. Zresztą, cały włoski zespół zagrał dziś kapitalnie we wszystkich siatkarskich elementach. Nie miał chwili słabości, która pozwoliłaby nam na oddech i złapanie swojego, właściwego rytmu gry. Nasi siatkarze dzielnie i do końca walczyli, ale nie dali rady. Zresztą... Nie da się zawsze wygrywać, a każdy zespół miewa słabsze momenty. Rzadko jednak słabsze momenty są aż tak kosztowne jak nasz w meczu z Italią.
Co teraz?
Do wyjazdu na igrzyska droga wiedzie przez europejski lub interkontynentalny turniej eliminacyjny. Pierwszą szansą na wywalczenie olimpijskiej przepustki będzie turniej kontynentalny, który rozegrany zostanie w styczniu następnego roku. O awans z niego będzie jednak niezwykle trudno. Bilet na igrzyska wywalczy bowiem tylko jedna drużyna, a naszymi rywalami będą tak mocne zespoły jak Francja, Niemcy, Serbia, Bułgaria czy Rosja. Jeśli nie powiedzie nam się w Berlinie, pozostaje nam jeszcze turniej interkontynentalny, będący jednocześnie azjatyckim turniejem kwalifikacyjnym. Na igrzyska awansują z niego trzy najlepsze zespoły plus jeden, najlepszy, zespół z Azji. Jest jednak pewne "ale". Warunkiem wzięcia udziału w turnieju interkontynentalnym jest zajęcie drugiego lub trzeciego miejsca w turnieju europejskim, co też nie będzie przysłowiową bułką z masłem.
Podsumowując. Ciężko napisać coś mądrego i odkrywczego. Można mieć pretensje do FIVB, że wymyśliła absurdalny system rozgrywek, ale on był znany już przed rozpoczęciem turnieju. Trudno mieć pretensje do naszych siatkarzy, że zawiedli w decydującym momencie, skoro dali z siebie wszystko i zagrali kapitalny turniej. Któż mógł przypuszczać, że fantastyczna seria 10 zwycięstw, przy tylko jednej porażce nie da awansu olimpijskiego? Mieliśmy po prostu niewiarygodnego pecha i... to chyba boli najbardziej. Bo gdybyśmy grali słaby turniej i przegrywali mecz za meczem, smutek byłby mniejszy. A tak pozostaje jedynie niedowierzanie i wielki, wielki żal.
12 teams
11 days
5 cities
1 winner: USA
Congratulations #FIVBMWCup Champions @usavolleyball pic.twitter.com/Tk9eJC2Fws
— FIVB (@FIVBMWorldCup) wrzesień 23, 2015