poniedziałek, 9 lipca 2012

Szanowni Państwo - Oto PRAWDZIWE gwiazdy!

Wczoraj miał miejsce kolejny wielki dzień polskiej siatkówki. Nasi siatkarze wygrali Ligę Światową - jeden z najważniejszych turniejów w tej dyscyplinie sportu. To czwarta wielka impreza w przeciągu ostatnich 12 miesięcy, z której Bartosz Kurek i spółka przywożą medal. Jeśli dodać do tego fakt, że w ostatnich sześciu latach wyżej wymienieni siatkarze zdobyli tytuł mistrzów Europy i wicemistrzów świata, potwierdzi się wielkość tego zespołu. Dlatego też teraz nadszedł wreszcie ten czas, w którym trzeba powiedzieć wszystkim kibicom sportowym w Polsce, że to własnie siatkarze, a nie piłkarze są najbardziej utytułowana drużyna w Polskim sporcie zespołowym w przeciągu ostatnich 10 lat!  To siatkarze a nie futboliści dają nam, kibicom, w ostatnich latach powody do dumy! To siatkarze a nie piłkarze cechują się właściwa dla prawdziwych wielkich sportowców ambicją, wolą walki i klasą osobistą! Szanowni Państwo - TO SIATKARZE A NIE PIŁKARZE SĄ PRAWDZIWYMI GWIAZDAMI sportów zespołowych w Polsce. Koniec. Kropka. 


W chwili obecnej my kibice znajdujemy się w sytuacji, która pozwala nam porównać oblicza tych drużyn. Niedawno w naszym kraju odbywało się święto piłkarskie  - Euro 2012. Brali w nim udział również i nasi futboliści. Brali udział - to chyba najlepszy komentarz dotyczący występów zespołu Franciszka Smudy na Euro. Polscy piłkarze nie wyszli bowiem z bardzo łatwej grupy (zwanej popularnie "grupą śmiechu"), a i poziom jaki prezentowali, zaangażowanie w grę i chęć walki do końca pozostawiało wiele do życzenia. Tymczasem nasi siatkarze znaleźli się w Lidze Światowej w grupie, która nazwano "grupa śmierci", albowiem naszym głównym rywalem była siatkarska drużyna wszech czasów - legendarna Brazylia, pod wodzą wielkiego Bernardo Rezende. Mimo tego udało nam się zająć pierwsze miejsce i awansować do turnieju finałowego, w którym podopieczni Andrei Anastasiego ograli wszystkich swoich rywali, w tym mistrzów olimpijskich, reprezentację Stanów Zjednoczonych! Teraz siatkarze są głównym faworytem do wygrania Igrzysk Olimpijskich w Londynie  i chyba tylko kataklizm może im odebrać medal na tej imprezie. Tymczasem piłkarze cieszą się z 'sukcesu" jakim był awans rankingu FIFA z miejsca 62 na... 54. 


Zapewne ktoś mógłby mi zarzucić, że w mojej ocenie jestem niesprawiedliwa, albowiem trudno porównywać potencjał siatkarzy z potencjałem piłkarzy. Jednak moim zdaniem nie do końca jest to prawda. Aktualni reprezentanci Polski w siatkówce na pewno nie są obecnie najwybitniejszym pokoleniem w historii tego sportu. Niemniej utalentowaną grupą zawodników mogą pochwalić się chociażby Brazylijczycy, Argentyńczycy, Rosjanie czy Włosi. Jednak to biało - czerwoni są najlepszą drużyną ostatnich dwunastu miesięcy, albowiem jako jedyni stanęli na podium każdej z trzech ostatnich wielkich imprez. Stało się tak nie tylko dlatego że w swoim zespole mamy zawodników klasy światowej, w postaci Bartosza Kurka, Michała Winiarskiego, Krzysztofa Ignaczaka, Piotra Nowakowskiego i Pawła Zagumnego, ale też dlatego że pozostali, choć może mniej wybitni sportowo od tej piątki, grali na 100% swoich możliwości, zawsze walcząc do końca. I ta cecha moim zdaniem - czyni różnicę między nimi a piłkarzami. W piłkarskiej reprezentacji Polski tez mamy kilka świetnych jednostek (Lewandowski, Błaszczykowski, Piszczek, Szczęsny) i resztę. I taki skład powinien był nam dać wyjście z  grupy. Dlaczego nie dał? Bo wszystkim zabrakło ducha i woli walki do końca


Wszyscy wiemy że nie zawsze drużyna złożona ze samych światowej klasy zawodników jest skazana na sukces. Pokazała to doskonale ekipa Holandii, która na Euro 2012 nie zdobyła ani jednego punktu i zajęła ostatnie miejsce w grupie, choć u nich na każdej pozycji "gwiazda gwiazdę pogania". Pokazała to tez reprezentacja Polski w siatkówce z lat wcześniejszych, gdzie przez dłuższy okres czasu, mimo obecności w kadrze gwiazd światowego formatu odnosiła jedynie incydentalne sukcesy. A trudno przecież powiedzieć że Sebastian Świderski był gorszym graczem od Bartosza Kurka, a Zbigniew Bartman jest lepszym atakującym od Mariusza Wlazłego czy Pawla Papke.  Jednak tamtym zespołom zabrakło czegoś co posiada ten obecny - wiary w siebie i swoje umiejętności i chęci walki do samego końca, nawet wtedy jak nie idzie. Można nazwać oklepanym to co teraz napiszę ale  same, nawet największe umiejętności w danej dziedzinie nic nie dadzą jeśli nie ma wiary w siebie i przysłowiowego "team spirit". Dobitnie pokazała to reprezentacja Grecji w piłce nożnej, która w 2004 roku zdobyła mistrzostwo Europy, czy reprezentacja Polski w siatkówce, która w 2009 roku okazała się najlepszą ekipą starego kontynentu. W tych zespołach nie było prawie w ogóle nazwisk z pierwszych stron dzienników  sportowych, a jednak strategia i zaangażowanie w grę pozwoliły im odnieść wielki sukces. Tego wszystkiego zabrakło naszym piłkarzom do wyjścia z grupy na Euro 2012. My bowiem na tym turnieju wystawiliśmy solidny zespół, złożony z kilku zawodników aspirujących do roli gwiazd europejskiego formatu i reszty solidnych graczy. Taka kompilacja odpowiednio ułożona i zmotywowana powinna była dać nam awans do ćwierćfinału. Cóż jednak z tego skoro na boisku zobaczyliśmy pozbawionych motywacji grajków, kompletnie nie wierzących w siebie i swoje umiejętności, poddający się po kilku nieudanych zagraniach i grający z nisko opuszczoną głową. Z tego nie mogło wyniknąć nic dobrego.


Innego rodzaju sprawą są tez kwestie pozasportowe. Jednak i w tej dziedzinie szala zwycięstwa przechyla się na stronę siatkarzy. Oni zawsze pokazują że mają szacunek do kibica. Widać to choćby w tym, że zawsze walczą do końca, więc praktycznie nie ma przypadku w którym ów kibic mógłby im zarzucić, że odpuścili, że nie dali z siebie wszystkiego. Po każdym meczu dziękują kibicom za doping, a jeśli przegrają mają odwagę powiedzieć, że zawalili, nie szukając tanich wymówek. Dla kibica siatkówki jest więc niewyobrażalnym, że po przegraniu arcyważnego meczu kapitan zespołu, zamiast podziękować za doping i przeprosić za spartolenie spotkania porusza kwestię ... biletów! Kiedy w 2010 roku Mariusz Wlazły poruszył w gazecie sprawę zbyt małej ilości skarpetek na treningu, przez cały najbliższy sezon był obiektem kpin sporej części kibiców i dziennikarzy w całej Polsce (a dodać należy, że nie usprawiedliwiał on brakiem skarpet przegrania żadnego meczu). Tymczasem słowa Jakuba Błaszczykowskiego, że sprawa biletów dla rodzin miała wpływ na jego koncentracje przed meczem, oburzyły zaledwie nieliczną grupę osób i to na krótko, bo przecież dziś, niecaly miesiąc po tej sprawie, skrytykowanie na którymś z serwisów internetowych tych słów kapitana naszej reprezentacji wiąże się z przyjęciem "na klatę' setek obelg od oburzonych fanów w/w piłkarza. A przecież słowa te, moim zdaniem, pokazały że piłkarze mają swoich kibiców całkowicie gdzieś. Kibice piłkarscy w Polsce poświęcali swój czas i niemałe pieniądze, aby obejrzeć Pana Błaszczykowskiego i  jego kolegów na żywo, przeżywali ich mecze, okraszone końcowa kompromitacją, a w zamian za to, po ostatnim gwizdku, zamiast prostego "wybaczcie, daliśmy plamę", usłyszeli litanię skarg na temat zbyt późnego otrzymania dodatkowej puli biletów na mecz. A klasę sportowca poznaje się nie tylko po tym jak gra, ale tez i po tym jak umie się zachować w trudnej sytuacji. Dla mnie jedynym piłkarzem, który tego egzaminu nie oblał był Marcin Wasilewski, który przyznał wprost, że zamiast podziękowań wolałby dostać od kibiców w twarz, bo zawiódł na całej linii. Dlatego też Pan Wasilewski jest jedynym piłkarzem, któremu jestem w stanie uwierzyć, że traktuje kibiców poważnie i ma do nich szacunek. Pozostałym naszym kopaczom, reprezentującym nas na Euro 2012 zaś w to nie wierze, albowiem brak tego szacunku okazali mizernym zaangażowaniem w walkę do ostatniej minuty i żenującymi wypowiedziami pomeczowymi.


Euro 2012 skupiało na sobie wielka uwagę mediów. Każdy serwis internetowy miał swój kącik z newsami i plotkami z Euro, o piłkarzach na okrągło mówiły telewizje i pisały gazety. To nie uległo zmianie nawet po tym, jak nasza reprezentacja z turnieju odpadła. Tymczasem walczący o zwycięstwo w bardzo waznym turnieju siatkarze mogli liczyć jedynie na newsa z relacją na żywo. To wszystko pokazuje jak bardzo polskie media promują piłkę nożną, mimo iż w tej dyscyplinie przeważnie się kompromitujemy. I dopóki nadal tak będzie sytuacja w polskiej pice się nie zmieni, gdyż piłkarze będą przekonani, ze bez względu na to jak graja i jak się zachowują poza boiskiem , należy im się doping i oczywiście zero krytyki, a to nie doprowadzi do niczego dobrego. Ogromna szkoda, że media nie chcą mocniej promować siatkówki, w której odnosimy sukcesy, a grający w nią zawodnicy potrafią zachować się jak gwiazdy na boisku i poza nim...


Choć może teraz to się zmieni?


Hmmm......


Marzenie ściętej głowy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz