poniedziałek, 12 lipca 2010

Smutny upadek wielkich mistrzów

Reprezentacja Polski w siatkówce ma swoje epopeje. Dwa lata temu była epopeja lozanowa, rok temu - winiarowa, a w tym roku żygadłowa. Niestety, wygląda na to, że ta ostatnia potrwa jeszcze trochę czasu. O dziwo, nie z powodu tego, że osoba, która ją zapoczątkowała, nie może przestać użalać się nad sobą w mediach. Łukasz Żygadło powiedział co miał powiedzieć i ... zniknął.
Za to umilknąć nie chcą/nie mogą*(* - niepotrzebne skreślić) selekcjoner naszej kadry i nasi reprezentanci. Ciągłe jednak rozdrapywanie tej sprawy nie wychodzi im na dobre, albowiem coraz więcej kibiców podaje w wątpliwość autorytet trenera i zawodników. Można powiedzieć - i po co to było?

O sprawie Łukasza Żygadło pisałam już wcześniej tutaj. Rozgrywający Trentino BetClick opuścił kadrę w wyniku konfliktu z Danielem Castellanim. Obaj Panowie wyjaśnili swoje stanowiska w oświadczeniach, które przesłali do prasy i wydawało się, że to koniec tej przykrej sprawy. Wprawdzie Żygadło udzielił potem kilku wywiadów, jednak nie powiedział w nich niczego nowego. W zasadzie potwierdzały one to, co zawierało jego pożegnalne oświadczenie. Łukasz stwierdził, że na chwile obecną nie może dalej pozostawać w kadrze, albowiem brak możliwości regularnego treningu na swojej pozycji odbija się na jego formie. Kadrze i swoim kolegom życzył powodzenia, dodając, że gra w kadrze była dla niego wielkim zaszczytem (wywiady te przeczytasz tutaj i tutaj). Po udzieleniu tych wywiadów zniknął z pola widzenia dziennikarzy i wszystko wskazywało na to, że to już definitywny koniec sprawy.

Ale to nie był koniec. W piątek, przed ostatnim występem naszych siatkarzy w Lidze Światowej do mediów trafiło następujące oświadczenie.

W związku z ukazaniem się szeregu wypowiedzi ze strony naszego kolegi, Łukasza Żygadły, my zawodnicy Reprezentacji Polski chcielibyśmy zająć stanowisko w tej sprawie i oświadczyć, że Łukasz mija się z prawdą w paru kwestiach. Treningi odbywane były w pewnym, ustalonym, standardzie i wiadomo było, że zawodnicy spoza meczowej dwunastki mają określony inny ich cykl. Nie zgadzamy się z Łukaszem również w temacie tzw. „urlopów” i dni wolnych od treningów ustalanych przez Trenera. Każdy z nas był zaangażowany w pracę z kadrą w stopniu, w jakim pozwalało nam na to własne zdrowie. Trzecia sprawa to rozstanie z kadrą. Nie jest prawdą, że Łukasz z kadry zrezygnował. Uczestniczyliśmy w spotkaniu i rozmowie z Łukaszem i uważamy, że decyzja podjęta przez Trenera o wykluczeniu go z Reprezentacji, w świetle jego postawy wobec całego zespół jest jak najbardziej właściwa. To wszystko co mamy do powiedzenia w temacie naszego kolegi.
Oryginał oświadczenia z podpisami znajdziesz tutaj.

Oświadczenie to wywołało szok wśród kibiców. O ile wcześniej stosunek kibiców to "sprawy Żygadły" był mocno podzielony, o tyle po tym oświadczeniu sympatia kibiców zaczęła się mocno przesuwać na stronę rozgrywającego Trentino Betclick. Nawet spora cześć tych, którzy wcześniej poparli wyrzucenie go z kadry, uznała list za sprawę za niepotrzebną i krzywdzącą. Zaś co bardziej dosadni kibice porównali to pismo do lojalek, które w czasach PRL-u podpisywali donoszący władzom. "Lojalka", "Publiczny lincz", "Wbicie noża w plecy" - to chyba najczęstsze opinie kibiców na temat powyższego oświadczenia.

Nasi reprezentanci zapewne chcieli dobrze. Myślę, że pragnęli w ten sposób pokazać, iż kadra nadal jest jednością, że nie ma w niej podziałów i wszyscy mówią jednym głosem. Ale jak mówi przysłowie "dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane". W rzeczywistości bowiem nasza drużyna wyświadczyła "niedźwiedzią przysługę" zarówno sobie, jak i trenerowi Castellaniemu. Spora grupa kibiców uznała, że siatkarze ulegli presji sztabu szkoleniowego, podpisując pismo "pobłogosławione" przez Castelalniego. Nasi reprezentanci uznani zostali za osoby nie mające własnego zdania, które zrobią wszystko, aby podlizać się trenerowi i pozostać w kadrze. Samego zaś Żygadłę uznano za człowieka uczciwego, który nie chciał akceptować kolesiostwa i układów w kadrze, przez co został w niej wyrzucony. A gdzie jest prawda, tego już nigdy się zapewne nie dowiemy.

Była tez grupa kibiców, która broniła oświadczenia zawodników tym, że "mieli prawo odpowiedzieć i pokazać światu swoją wersję". Owszem - mieli. Ale czy musieli?

Sprawa jest naprawdę kontrowersyjna. Siatkarze zawsze znani byli jako grupa, która swoje kłopoty rozwiązuje we własnym gronie. Nigdy wcześniej nie napisali oni żadnego oświadczenia, w którym krytykowaliby zbiorowo swojego kolegę. Teraz miało to miejsce po raz pierwszy, dlatego wywołało taki szok. Nie ukrywam, że popieram grupę przeciwników tego pisma. Moim zdaniem kadra wmieszała się w konflikt, którego w żadnym wypadku nie była stroną. To był konflikt Łukasza Żygadło z Danielem Castellanim. To szkoleniowca naszej kadry krytykował jej były rozgrywający. Nigdy natomiast publicznie nie skrytykował żadnego ze swoich kolegów. Pytanie więc - czy zasłużył na publiczny ostracyzm z ich strony? Moim zdaniem - nie. Jeśli nasi siatkarze mieli do niego jakieś zastrzeżenia, powinni mu byli to powiedzieć w cztery oczy. Wypowiadajac sie publicznie strzelili sobie w przysłowiową stopę, albowiem większości kibiców zrobiło się żal Łukasza Żygadły. Nikt bowiem nie lubi być publicznie potępiany, zwłaszcza przez osoby, uważane za swoich kolegów. W przypadku Łukasza są to już na pewno byli koledzy.

Sprawa jednak nadal się nie zakończyła. W dzisiejszym "Przeglądzie Sportowym" trener Castellani znowu nawiązał to sprawy Żygadły:

To że wyrzuciłem zawodnika z kadry nie oznacza, że mam teraz jakieś inne, groźne oblicze. Bardzo szanuję wszystkich graczy i wcale nie mam zamiaru być wobec nich stanowczy, jeśli nie wymaga tego sytuacja. Tak było też z Łukaszem Żygadłą, któremu ufałem. Odejście Łukasza to moja osobista porażka. W trakcie naszego spotkania z zawodnikami i Żygadłą liczyłem, że może coś się zmieni, że to wszystko uda się jeszcze odwrócić. Ale on trzymał się tego, co wcześniej powiedział. Zrozumiałem, że już nic nie mogę zrobić. Jedyne co mnie cieszy, to fakt, że reszta grupy pokazała dojrzałość. Wszyscy wiedzieliśmy co trzeba zrobić i że to jest konieczne. Była jednomyślność.

Ja zaś mam nadzieję, że Pan Trener nigdy nie zazna na swojej skórze podobnej jednomyślności i "dojrzałości" czego mu szczerze życzę.

Ogromnie szkoda, że nasz sztab szkoleniowy nie chce zamknąć tej sprawy raz na zawsze. Trener Castellani oczywiście ma prawo jako strona "konfliktu" odnieść się do stawianych mu zarzutów, ale co za dużo to niezdrowo. Jego ciągłe wypowiedzi na ten temat sprawiają, że mam wrażenie jakoby Pan Trener lubił znęcać się psychicznie i upokarzać pokonanego. Przecież wyszło na jego - Żygadły już w kadrze nie ma, a Castellani pokazał, że to on jest górą. I tyle powinno wystarczyć. Wolałabym, aby w tej sprawie nasz szkoleniowiec zachował powściągliwość jak to miał w zwyczaju robić Raul Lozano. Nie jestem fanką naszego byłego trenera, ale akurat to mi się u niego podobało. Powiedział coś raz - i więcej się nie powtarzał, jeśli nie był prowokowany. Daniel Castellani mógłby postąpić podobnie.

Ktoś niedawno powiedział mi, że Łukasz Żygadło sam jest sobie winien, bo padł ofiarą przerostu ambicji i zbyt wysokiego mniemania o sobie. Zapewne jest w tym trochę racji, choć ciężko osądzać człowieka, którego się nie zna. Ja jednak staram się oceniać, patrząc głównie na czyny. Łukasz Żygadło mówił czasami rzeczy które mi się nie podobały. Pamiętam też jednak, że ZAWSZE był do dyspozycji naszej kadry, nawet gdy zostawał wcześniej pominięty. To przecież on stawił się na zgrupowanie przed meczami barażowymi w 2008 roku, mimo iż wcześniej został pominięty w składzie na Pekin. To również dzięki niemu nasza reprezentacja w nich zwyciężyła. Szkoda, że przed napisaniem "słynnego"oświadczenia nasi siatkarze nie pomyśleli o tym, że Łukasz przez wiele lat był częścią reprezentacji i że to również dzięki niemu mogą się teraz dumnie tytułować mistrzami Europy. Szkoda, że zdecydowali się zabierać głos w sprawie, w której nie musieli i że dokonali publicznej krytyki swojego kolegi. Przecież żaden z nich nie chciałby, aby coś takiego spotkało właśnie jego.

Łukaszowi życzę wiele spokoju i mam nadzieję, że nie odpowie na te oskarżenia. Naszemu sztabowi szkoleniowemu i reprezentantom, życzę zaś, aby przestali wreszcie roztrząsać tą sprawę, albowiem bynajmniej nie wychodzi im to na dobre. Mam nadzieję, że potwierdzą swoją klasę na mistrzostwach świata, sprawiając, że ich podupadła ostatnio wielkość, znowu wzrośnie. Przykro bowiem słyszeć od wiernych kibiców "to już nie jest moja kadra".

5 komentarzy:

  1. Każdy ma prawo do swoich przemyśleń , do swojego zdania i oceny danej sytuacji. Mówisz że dzięki niemu chłopaki pojechali na mistrzostwa do Izmiru. Ok Ale jeden zawodnik meczu nie wygrywa przynajmniej nie w siatkówce. W grupie tej która grała baraże był też Michał Bąkiewicz. On też nie pojechał na IO a grał w barażach. Wiedząc że nie pojedzie na Igrzyska rozegrał świetny mecz LŚ. W Skrze na początku za Castelaniego też mało grał. Ale nigdy się nie poskarżył , nigdy nie powiedział złego słowa tylko robił i robi swoje. Michał Winiarski też grał w Trento a jakoś się tak z tym nie obnosił jak Łukasz. Bąku został wybrany na najlepszego Zawodnika 2009 roku i też by mógł powiedzieć że jest najlepszym i musi grać w pierwszej 6. A jednak nie mówi ........

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeżeli ktoś mówi "to już nie moja kadra" to znaczy że nie zasługuje na miano wiernego kibica. Bo wierny kibic jest z reprezentacją na dobre i na złe a nie tylko po wygranych meczach i sukcesach. Wierny kibic jest z chłopakami zawsze bez względu na to kto w niej gra, kto jest trenerem czy są problemy czy ich nie ma. Oni też są tylko ludźmi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nieładnie to wszystko wygląda niestety. Jak tak dalej pójdzie, to ta atmosfera wpłynie na grę naszych reprezentantów. mam tylko nadzieję że wszyscy się w końcu opamiętają...

    www.siatkowkanawesolo.blogspot.com ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję wszystkim za komentarze :)
    A teraz popolemizuje troszeczkę z Anonimowym ;) Zgadzam się, że jeden zawodnik meczu nie wygrywa. Często jednak jest tak, że wymiana jednego zawodnika w zespole zmienia obraz gry drużyny. Ileż to razy byliśmy świadkami takiego właśnie obrotu sprawy? Jeśli zaś chodzi te pamiętne baraże, to Łukasz miał większy udział w zwycięstwie naszego zespołu niż Michał. Bąku grał tylko moment w pierwszym meczu barażowym, zaś w rewanżu w ogóle nie wystąpił, bo nie było go w meczowej dwunastce. Łukasz z kolei w pierwszym meczu bardzo dobrze prowadził grę naszego zespołu i odkąd wszedł na boisko w trzecim secie, to pozostał do końca meczu, który wygraliśmy 3:2. Rewanż w Polsce z Belgami przegraliśmy i do zeszłorocznych ME awansowaliśmy tylko dzięki zaliczce małych punktów z Belgii. Dlatego też uważam, że Łukasz miał duży wkład w to, ze zdobyliśmy ME, bo dał nam szansę o nie walczyć (choć oczywiście, nie każdy musi się ze mną zgadzać :P)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja nie umniejszam zasług innych zawodników. Również mój wielki szacunek budziło zachowanie Bąkiewicza przed IO w 2008 roku. Staram się jednak rozumieć, że nie wszyscy będą zachowywać się tak samo. Każdy człowiek jest inny i reaguje inaczej. Łukasz nikogo nie obrażał, ani nie używał wulgarnych słów. Zachował się w swoim stylu - powiedział wprost co myśli (i nigdzie w jego wypowiedzi nie widziałam, aby domagał się miejsca w szóstce, chodziło mu tylko o możliwość treningu na jego pozycji czyli rozegraniu). Poniósł za to karę i sprawa na tym powinna się zakończyć. Akcja z oświadczeniem nie była tu konieczna i podpisy kilku osób mnie tu szokują (zwłaszcza Wlazłego - jak on miał konflikt z Lozano nikt na niego oświadczeń nie pisał). Nie zgadzam się też z definicja Anonimowego dotyczącą wiernego kibica. Znam wielu kibiców, którzy z naszymi siatkarzami są od lat. Czy to oznacza, że mają przymykać oko i udawać, że nie widzą w niej negatywnych rzeczy (jak na przykład publiczny lincz na koledze), a jak skrytykują, to kibicami nie są??? Chłopaki mnie zawiedli i to bardzo. Co nie zmienia faktu, że nadal będę im kibicować, mając nadzieję, że więcej nie odstawią już takich numerów.

    OdpowiedzUsuń