Ruszyła Liga Światowa siatkarzy. To prestiżowa impreza i na nieszczęście, bardzo w Polsce popularna. Oczywiście to nieszczęście mają polscy siatkarze, których każdy ruch, każda akcja i każde słowo jest obserwowane i oceniane. A to musi być trudne zwłaszcza dla obecnej kadry naszego kraju, w większości młodych chłopców, rzuconych na głęboką wodę. Bo wbrew wcześniejszym zapowiedziom, wcale nie są oni łagodniej oceniani, a ich słaba gra jest mocno krytykowana. Nie ma w tym oczywiście nic złego, bo przecież sportowcy są nieustannie oceniani i nasi młodzi zawodnicy muszą się do tego przyzwyczaić. Nie jest to złe, dopóki jest sprawiedliwe, a z tym, niestety, nie zawsze tak bywa.
Na początek tegorocznego sezonu tej imprezy Polska zmierzyła się w Sao Paulo z Brazylią. Oba mecze przegraliśmy. Teoretycznie nie powinno być większego problemu, bo przecież Brazylią nie potrafimy wygrać od dawna, a nawet mamy problem z urwaniem im seta. W tym dwumeczu seta ugrywamy, a w żadnym z przegranych nie notujemy tak wstydliwego wyniku jak nasza pierwsza reprezentacja na Mistrzostwach świata w 2006 roku (przegrana do 12). Teoretycznie - nie jest źle, ale tylko teoretycznie. Albowiem eksperci i kibice wbrew wcześniejszym zapowiedziom, wcale nie akceptują tej porażki. Pojawiają się krytyczne głosy. Kibic jest zły, kibic chce krwi. Trzeba znaleźć kozła ofiarnego. Nic trudnego - jest przecież Bąkiewicz.
Michał Bąkiewicz nie ma łatwego życia. Na jego niekorzyść działa fakt, że dostał powołanie od swego byłego klubowego szkoleniowca, jest ze Skry (a to grzech śmiertelny) i na dodatek wybrano go kapitanem (pewnie po znajomości). Oczywiście nikt nie zwraca uwagi, że siatkarz ten zagrał w klubie dobry sezon, że uratował swoja drużynę z wielu opresji i że nie było innych kandydatów nadających się do roli kapitana. Większość natomiast zajmuje to, jak Bąkiewicz będzie się wypowiadał i czy bardzo meczące będzie wysłuchiwanie wypowiedzi człowieka z problemami w mówieniu. Fakt, że pomeczowych konferencji nie transmitują ma drugorzędne znaczenie, podobnie zresztą jak to, że sposób mówienia nie przekłada się na inteligencję. Ot polskie kibicowskie realia.
Bąkiewicz obrywa już po pierwszym meczu, który przegrywamy 1:3. Ekspert Polsatu Sport Wojciech Drzyzga zaraz po zakończeniu meczu zarzuca Bąkiewiczowi problemy w przyjęciu. Z poparciem przybiega inny ekspert Ireneusz Mazur, który zgadza się ze swoim przedmówcą i idzie krok dalej. Otóż według niego winą Bąkiewicza jest też to, ze słabe przyjecie ma Ignaczak. Co ma piernik do wiatraka? Według Mazura Ignaczak zagrałby lepiej, gdyby nie musiał asekurować Bąkiewicza w przyjęciu (!) Oczywiście na korzyść Michała nie wpływa to, że musiał asekurować Kurka i Bartmana, po prostu grał źle i tyle. Prowadzący program Jerzy Mielewski stroi głupkowate uśmieszki na sam dźwięk słów - "przyjęcie Bąkiewicza". Mina mu rzednie na widok statystyk, bo oto okazuje się, że to rzekomo słabe przyjecie to 100% pos i 65% exc. Więcej, okazuje się że jest to trzecie najlepsze przyjęcie na boisku i jest ono o ponad 20% lepsze od przyjęcia naszego libero. Oczywiście pozostali eksperci swych słów nie cofają. W sumie słusznie - co im jakieś statystyki będą mówić, skoro oni są ekspertami i wiedzą lepiej niż brazylijscy statystycy? Brawa dla nich za obiektywizm i konsekwencję, bo oczywiście o dobrzej zagrywce i obronie Bąkiewicza ani słowo nie pada. Przeciętny kibic jest mocno zszokowany, kiedy widzi statystyki FIVB, w których po pierwszych meczach Bąkiewicz jest w pierwszej dziesiątce trzech zestawień, a według ekspertów grał źle. Kto ma rację?
Swoje trzy grosze dorzuca też interia.pl. Niestety redaktorzy tego serwisu, albo maja problemy ze znajomością angielskiego, albo są złośliwi. Z wypowiedzi Bąkiewicza z pomeczowej konferencji prasowej wycinają słowo "częściowo" i oto czytelnicy portalu wszem i wobec dowiadują się, że kapitana naszej drużyny zadowala jeden set wygrany z Brazylią. Oczywiście kibic "łyka" prowokację i nuż po Bąkiewiczu, że jest minimalistą i brak mu ambicji. Tytuł artykułu mówi sam za się: "Set zadowala Bąkiewicza". Kogo obchodzi ze to nieprawda? Na pewno nie redaktorów interii bo dzięki chwytliwemu tytułowi maja trochę komentarzy pod tekstem.
Niedziela to kolejny kontrowersyjny dzień. Po porazce 0:3 Wojciech Drzyzga znowu ma winnego porażki. To oczywiście nie kto inny jak Bąkiewicz, bo "grał słabo w ataku". Rzeczywiście statystyki zawodnika nie są powalające, bo ledwie 31% skuteczności w tym elemencie to troszkę za mało. Co jednak ma do powiedzenia na temat gry naszych atakujących były siatkarz? Niewiele i choć ich statystyki ataku są gorsze od statystyk Bąkiewicza nie ma na ich temat ani słowa ostrzejszej krytyki. Podobnie zresztą jak pod adresem rozgrywających, którzy zostali potraktowani łagodniej od swego kapitana. Oczywiście Pan Drzyzga wie też, że Ruciak na pewno zagrałby lepiej, a Bąkiewicz się tylko na ławkę rezerwowych nadaje. Wszystkim czytającym ten blog polecam więc wizytę u Pana Wojciecha, skoro wie jak zagrałby jakiś siatkarz to może też wie, jakie numery padną w totolotku w najbliższą środę.
Bilans weekendu dla Bąkiewicza jest nieprzyjemny. Okazało się bowiem, że "brak mu ambicji, jest minimalistą, psuje kolegom statystyki a sam gra bardzo słabo w przyjęciu i w ataku" Kibic podatny na sugestie i nie oglądający meczu, ma teraz o Bąkiewiczu nieciekawe zdanie. Czy słusznie?
Moim zdaniem nie. Bąkiewicz grał przeciętnie ale nie tragicznie. Na pewno byli zawodnicy, którzy zaprezentowali się gorzej od niego, jak chociażby nasi rozgrywający czy atakujący. Dla mnie atakujący który ma mniejszą skuteczność w ataku od słabego w ofensywie przyjmującego się skompromitował i nawet wiek go nie usprawiedliwia. Robienie z Bąkiewicza kozła ofiarnego jest niesprawiedliwe choćby z tego powodu, że pokazał klasę w przyjęciu, obronie i zagrywce, czyli trzech elementach siatkarskiego rzemiosła. Jednak według ekspertów grał gorzej od Jarosza i Gromadowskiego, którzy przyzwoicie grali tylko w ataku i od Łomacza i Woickiego, którzy nie grali dobrze w zasadzie w żadnym elemencie, łącznie z rozegraniem. Ale słowo się rzekło, eksperci powiedzieli, media napisały, kibic przeczytał i już wie. A ze nie jest to do końca zgodne z prawdą? Cóż, taka jest rola manipulacji ludem.
Podobno sukces ma wielu ojców a porażka jest sierotą. Jednak po tym weekendzie można odnieść wrażenie, że dopóki Bąkiewicz będzie w kadrze, to będzie pierwszym kandydatem na winnego klęski. Ciekawe czy to na stałe spotka go ten zaszczyt, czy to było tylko w ten weekend, a w następny innego się znajdzie? W każdym razie ja obecnemu i przyszłemu ojcowi porażki bardzo współczuję, bo to przykre być oblewanym pomyjami nie do końca sprawiedliwie. Szkoda, że takie są realia polskiego kibicowania. Show must go on.
Katherin świetny artykuł. Nic dodać nic ująć. Zamieściłabym go gdzieś na forum co by ludzie sobie poczytali i pomyśleli i "zeszli" z Michała.
OdpowiedzUsuńTylko niestety większość kibiców, która nie interesuje się zbyt szczegółowo siatką i całym otoczeniem, czyta tytuł: "set zadowala Bąkiewicza" i pisze swoje komentarze, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Mało któremu z tych kibiców będzie się chciało czytać taki długi tekst. A szkoda.
Ja w każdym bądź razie POLECAM GORĄCO!! :)