Właśnie weszłam w posiadanie tego cuda👇📬📕 Przeczuwam miłe popołudnie nad lekturą😊 #PawełZagumny #ŻycieToMecz pic.twitter.com/Axryg51W3J
— Kathleen (@kasia_kathleen) październik 9, 2015
Na początek recenzji kilka faktów technicznych:
- Autor: Zagumny Paweł
- Tytuł: Życie to mecz
- Redakcja: Cezary Kubaszewski
- Wydawnictwo: Akurat
- Patronat medialny: VolleyCafe.pl, siatka.org
- Data i miejsce wydania: Warszawa 2015
- Cena: 39,90 zł
Okładka książki jest półtwarda, kredowa, bardzo przyjemna w dotyku, w stonowanych barwach. Widzimy na niej jedynie Pawła Zagumnego, szykującego się do wykonania zagrywki, imię i nazwisko autora oraz tytuł książki. Nie jest zaskakująca, ani specjalnie kreatywna, ale mnie podoba się taki minimalizm.
"Życie to mecz" podzielone jest na 18 rozdziałów, o łącznej liczbie 429 stron plus dwie strony spisu treści i strona notki wydawniczej. Razem książka liczy więc 432 strony. Napisana jest jednak dość dużymi literami, co bardzo ułatwia i przyśpiesza czytanie. Pośrodku książki znajdziemy też dwie, kilkustronicowe, kredowe wstawki ze zdjęciami, przedstawiającymi Pawła Zagumnego w sytuacjach meczowych i osobistych. Fajne są zwłaszcza te, pochodzące z prywatnego archiwum zawodnika, albowiem nigdy wcześniej nie były publikowane i pokazują jego życie prywatne.
W książce Paweł opisuje całe swoje życie, od momentu, który pamięta. Poznajemy go jako młodego chłopaka, który ma talent do sportu i nie wie, czy zdecydować się na siatkówkę czy na koszykówkę. Towarzyszymy mu w Szkole Mistrzostwa Sportowego, na treningach, zawodach kadeckich, juniorskich i seniorskich, w klubach polskich i zagranicznych oraz w życiu prywatnym. Dowiadujemy się jak ważną rolę w jego życiu odegrali rodzice (im dedykuje swoją autobiografię), jak poznał swoją żonę, jak mu się żyło we Włoszech i w Grecji, z kim się zaprzyjaźnił, co czuł, gdy zostawał ojcem, jak godził karierę zawodowego sportowca z życiem prywatnym. "Guma" mówi o wszystkim, o czym do tej pory nigdy nie wspominał.
Paweł nie byłby sobą, gdyby nie wtrącił kilku anegdot. Tak więc w trakcie czytania dowiadujemy się jak ułatwiał sobie życie podczas treningowych konkurencji sprawnościowych (których nie cierpiał), jak jego upartość w wykonaniu kiwek doprowadzała do przegrania akcji, jak dziewczyna obraziła się na niego, gdy wyszedł w połowie studniówki, jak na lotnisku kibic pomylił go z Andrzejem Juskowiakiem oraz wiele innych ciekawostek, których nie przytoczę, aby nie psuć przyjemności z czytania.
"Guma" w swojej książce nie szokuje. Nie przytacza kompromitujących ciekawostek z życia kolegów, stara się unikać oceniania ludzi, z którymi dane mu było pracować. Wyjątek stanowi sprawa jego odejścia z ZAKSY Kędzierzyn - Koźle. Widać, ze Paweł ma żal do sterników tego klubu o sposób, w jaki poinformowano go, że nie zostanie przedłużony z nim kontrakt. Gorzkich słów nie szczędzi zwłaszcza pod adresem dyrektora sportowego tego klubu, Sebastiana Świderskiego. Kiedyś "Guma" i "Świder" byli najlepszymi kolegami, wspólnie dzielili pokój podczas wyjazdów reprezentacyjnych, a nawet specjalnie umówili się na podpisanie kontraktu z ZAKSĄ. Jednak wspólna praca w klubie z Kędzierzyna zmieniła ten stan rzeczy. Obecnie z ich przyjaźni nic nie pozostało, co jest smutne i dla samego Pawła i dla czytelników.
Czy Paweł Zagumny zaskoczył mnie czymś w swojej książce? W zasadzie tylko dwoma rzeczami. Pierwsza to jego bardzo dobre kontakty z Mariuszem Wlazłym. Byłam przekonana, że obaj panowie raczej za sobą nie przepadają, zwłaszcza po tym, jak w 2007 roku "Guma" skrytykował Wlazłego za rezygnację z reprezentacji tuż przed ME. Paweł wyjaśnia jednak dokładnie jak to było (nie do końca tak, jak pisały media) i stawia to sprawę w zupełnie innym świetle. Dodatkowo nie szczędzi on atakującemu Skry komplementów, a ten odwdzięcza się tym samym w rozdziale "Paweł Zagumny w oczach kolegów, trenerów i zawodników". Druga rzecz, która mnie zaskoczyła to zaskakująco ciepłe słowa o współpracy z... Danielem Castellanim. Argentyńczyk nie miał w Polsce dobrej prasy i dużo mówiło się o tym, że zawodnicy spoza Skry (a takim był Paweł) za nim nie przepadali. Tymczasem Zagumny wypowiada się o nim w samych superlatywach, zarówno jako o trenerze, jak i człowieku. Czytając to, odnosiłam wrażenie, że to Castellani był tym reprezentacyjnym trenerem, który najbardziej "leżał" naszemu rozgrywającemu. Zresztą z wzajemnością. "Dlaczego Paweł Zagumny grał w reprezentacji narodowej? Bo pod względem technicznym i taktycznym nie miał sobie równych w kraju" - TYLKO tyle i AŻ tyle mówi o nim trener naszej kadry w latach 2009-2010.
Czy warto przeczytać książkę "Życie to mecz"? Jeśli ciekawi cię jak przebiegała kariera jednego najlepszych polskich sportowców; to, jak widzą go trenerzy, koledzy z boiska, rodzina i przyjaciele, jego spojrzenie na zmiany w polskiej siatkówce w przeciągu ostatnich trzech dekad oraz to jaki jest prywatnie jeden z najbardziej skrytych, ale też i najbardziej inteligentnych siatkarzy to zdecydowanie tak. Paweł Zagumny swoja historię opowiada w sposób interesujący, przytacza wiele ciekawostek z życia sportowego i prywatnego, nie unika przyznania się do błędów i powiedzenia tego, co teraz zrobiłby inaczej. I chociaż chwilami można czuć się przytłoczonym nadmiarem informacji kronikarskich (pełnych składów drużyn, w których grał Paweł, cytowanych z gazet relacji o jego grze) to można dobrze poznać cienie i blaski życia sportowca, a zwłaszcza trud łączenia kariery reprezentacyjnej z życiem rodzinnym. Myślę, że po przeczytaniu tego każdy kibic dwa razy się zastanowi, zanim skrytykuje tego czy tamtego zawodnika za zrobienie sobie przerwy w karierze reprezentacyjnej.
Ja książkę Pawła przeczytałam bardzo szybko. Gdy czytałam stanęły mi przed oczami wszystkie niesamowite chwile, które przeżyłam dzięki "Gumie" i jego kolegom. Gdy skończyłam, ogarnął mnie smutek, bo uświadomiłam sobie, że ta książką Paweł Zagumny się z nami, kibicami, żegna. On ma już 38 lat i koniec jego niesamowitej kariery zbliża się nieubłaganie... Paweł wydawał mi się zawodnikiem ponadczasowym. Był w kadrze "zawsze", odkąd pamiętam i ciężko mi sobie wyobrazić, że nigdy już nie zobaczę jego nieszablonowych rozegrań i zaskakujących kiwek. Dlatego bardzo się cieszę, że przygotował dla kibiców tę książkę. Na pewno nie było dla niego łatwe uzewnętrznienie swoich uczuć i sądów, ale dzięki temu za kilka lat sięgając po jego autobiografię człowiek będzie mógł sobie przypomnieć, że miał okazję oglądać na żywo jednego z najlepszych rozgrywających w historii polskiej siatkówki. A taki zawodnik, jak Paweł Zagumny nie zasługuje na zapomnienie.