czwartek, 22 października 2015

Życie jest jak mecz - recenzja książki najlepszego polskiego rozgrywającego ostatniego dwudziestolecia

Mistrz Europy i świata juniorów, mistrz i wicemistrz świata seniorów, mistrz Europy seniorów, zdobywca złotego medalu Ligi Światowej i srebrnego medalu Pucharu Świata, najlepszy rozgrywający Mistrzostw Europy i Świata, Igrzysk Olimpijskich, Ligi Światowej, etc, etc... Długo by wymieniać sukcesy Pawła Zagumnego, bezsprzecznie najlepszego polskiego rozgrywającego ostatniego dwudziestolecia. "Guma" to artysta siatkówki, na rozegraniu potrafi zrobić z piłką wszystko i tym zaskarbić sobie uznanie nie tylko kolegów z boiska, ale i publiczności. Jest też jednak postacią tajemniczą. Rzadko udziela wywiadów, a jak już to robi, nie grzeszy wylewnością. Nie posiada kont na portalach społecznościowych, nie prowadzi bloga, nie pisze felietonów... Innymi słowy, nie robi nic, aby swoim sympatykom pokazać coś więcej niż to, co widzą na boisku. Dlatego też wiekszość fanów siatkówki niemal wyskoczyła pod sufit z radości na wieść, że Paweł Zagumny napisał książkę i to jeszcze autobiografię. Sama również zrobiłam wszystko co mogłam, aby już w dniu premiery mieć ją w swoich rękach. I gdy tylko przyszła, od razu zabrałam się za czytanie.




Na początek recenzji kilka faktów technicznych:

  • Autor: Zagumny Paweł
  • Tytuł: Życie to mecz
  • Redakcja: Cezary Kubaszewski
  • Wydawnictwo: Akurat
  • Patronat medialny: VolleyCafe.pl, siatka.org
  • Data i miejsce wydania: Warszawa 2015
  • Cena: 39,90 zł

Okładka książki jest półtwarda, kredowa, bardzo przyjemna w dotyku, w stonowanych barwach. Widzimy na niej jedynie Pawła Zagumnego, szykującego się do wykonania zagrywki, imię i nazwisko autora oraz tytuł książki. Nie jest zaskakująca, ani specjalnie kreatywna, ale mnie podoba się taki minimalizm.  

"Życie to mecz" podzielone jest na 18 rozdziałów, o łącznej liczbie 429 stron plus dwie strony spisu treści i strona notki wydawniczej. Razem książka liczy więc 432 strony. Napisana jest jednak dość dużymi literami, co bardzo ułatwia i przyśpiesza czytanie. Pośrodku książki znajdziemy też dwie, kilkustronicowe, kredowe wstawki ze zdjęciami, przedstawiającymi Pawła Zagumnego w sytuacjach meczowych i osobistych. Fajne są zwłaszcza te, pochodzące z prywatnego archiwum zawodnika, albowiem nigdy wcześniej nie były publikowane i pokazują jego życie prywatne. 

W książce Paweł opisuje całe swoje życie, od momentu, który pamięta. Poznajemy go jako młodego chłopaka, który ma talent do sportu i nie wie, czy zdecydować się na siatkówkę czy na koszykówkę. Towarzyszymy mu w Szkole Mistrzostwa Sportowego, na treningach, zawodach kadeckich, juniorskich i seniorskich, w klubach polskich i zagranicznych oraz w życiu prywatnym. Dowiadujemy się jak ważną rolę w jego życiu odegrali rodzice (im dedykuje swoją autobiografię), jak poznał swoją żonę, jak mu się żyło we Włoszech i w Grecji, z kim się zaprzyjaźnił, co czuł, gdy zostawał ojcem, jak godził karierę zawodowego sportowca z życiem prywatnym. "Guma" mówi o wszystkim, o czym do tej pory nigdy nie wspominał.

Paweł nie byłby sobą, gdyby nie wtrącił kilku anegdot. Tak więc w trakcie czytania dowiadujemy się jak ułatwiał sobie życie podczas treningowych konkurencji sprawnościowych (których nie cierpiał), jak jego upartość w wykonaniu kiwek doprowadzała do przegrania akcji, jak dziewczyna obraziła się na niego, gdy wyszedł w połowie studniówki, jak na lotnisku kibic pomylił go z Andrzejem Juskowiakiem oraz wiele innych ciekawostek, których nie przytoczę, aby nie psuć przyjemności z czytania.

"Guma" w swojej książce nie szokuje. Nie przytacza kompromitujących ciekawostek z życia kolegów, stara się unikać oceniania ludzi, z którymi dane mu było pracować. Wyjątek stanowi sprawa jego odejścia z ZAKSY Kędzierzyn - Koźle. Widać, ze Paweł ma żal do sterników tego klubu o sposób, w jaki poinformowano go, że nie zostanie przedłużony z nim kontrakt. Gorzkich słów nie szczędzi zwłaszcza pod adresem dyrektora sportowego tego klubu, Sebastiana Świderskiego. Kiedyś "Guma" i  "Świder" byli najlepszymi kolegami, wspólnie dzielili pokój podczas wyjazdów reprezentacyjnych, a nawet specjalnie umówili się na podpisanie kontraktu z ZAKSĄ. Jednak wspólna praca w klubie z Kędzierzyna zmieniła ten stan rzeczy. Obecnie z ich przyjaźni nic nie pozostało, co jest smutne i dla samego Pawła i dla czytelników.

Czy Paweł Zagumny zaskoczył mnie czymś w swojej książce?  W zasadzie tylko dwoma rzeczami. Pierwsza to jego bardzo dobre kontakty z Mariuszem Wlazłym. Byłam przekonana, że obaj panowie raczej za sobą nie przepadają, zwłaszcza po tym, jak w 2007 roku "Guma" skrytykował Wlazłego za rezygnację z reprezentacji tuż przed ME. Paweł wyjaśnia jednak dokładnie jak to było (nie do końca tak, jak pisały media) i stawia to sprawę w zupełnie innym świetle. Dodatkowo nie szczędzi on atakującemu Skry komplementów, a ten odwdzięcza się tym samym w rozdziale "Paweł Zagumny w oczach kolegów, trenerów i zawodników".  Druga rzecz, która mnie zaskoczyła to zaskakująco ciepłe słowa o współpracy z... Danielem Castellanim. Argentyńczyk nie miał w Polsce dobrej prasy i dużo mówiło się o tym, że zawodnicy spoza Skry (a takim był Paweł) za nim nie przepadali. Tymczasem Zagumny wypowiada się o nim w samych superlatywach, zarówno jako o trenerze, jak i człowieku. Czytając to, odnosiłam wrażenie, że to Castellani był tym reprezentacyjnym trenerem, który najbardziej "leżał" naszemu rozgrywającemu. Zresztą z wzajemnością. "Dlaczego Paweł Zagumny grał w reprezentacji narodowej? Bo pod względem technicznym i taktycznym nie miał sobie równych w kraju" - TYLKO tyle i AŻ tyle mówi o nim trener naszej kadry w latach 2009-2010.

Czy warto przeczytać książkę "Życie to mecz"? Jeśli ciekawi cię jak przebiegała kariera jednego najlepszych polskich sportowców; to, jak widzą go trenerzy, koledzy z boiska, rodzina i przyjaciele, jego spojrzenie na zmiany w polskiej siatkówce w przeciągu ostatnich trzech dekad oraz to jaki jest prywatnie jeden z najbardziej skrytych, ale też i najbardziej inteligentnych siatkarzy to zdecydowanie tak. Paweł Zagumny swoja historię opowiada w sposób interesujący, przytacza wiele ciekawostek z życia sportowego i prywatnego, nie unika przyznania się do błędów i powiedzenia tego, co teraz zrobiłby inaczej. I chociaż chwilami można czuć się przytłoczonym nadmiarem informacji kronikarskich (pełnych składów drużyn, w których grał Paweł, cytowanych z gazet relacji o jego grze) to można dobrze poznać cienie i blaski życia sportowca, a zwłaszcza trud łączenia kariery reprezentacyjnej z życiem rodzinnym. Myślę, że po przeczytaniu tego każdy kibic dwa razy się zastanowi, zanim skrytykuje tego czy tamtego zawodnika za zrobienie sobie przerwy w karierze reprezentacyjnej.

Ja książkę Pawła przeczytałam bardzo szybko. Gdy czytałam stanęły mi przed oczami wszystkie niesamowite chwile, które przeżyłam dzięki "Gumie" i jego kolegom. Gdy skończyłam, ogarnął mnie smutek, bo uświadomiłam sobie, że ta książką Paweł Zagumny  się z nami, kibicami, żegna. On ma już 38 lat i koniec jego niesamowitej kariery zbliża się nieubłaganie... Paweł wydawał mi się zawodnikiem ponadczasowym. Był w kadrze "zawsze", odkąd pamiętam i ciężko mi sobie wyobrazić, że nigdy już nie zobaczę jego nieszablonowych rozegrań i zaskakujących kiwek. Dlatego bardzo się cieszę, że przygotował dla kibiców tę książkę. Na pewno nie było dla niego łatwe uzewnętrznienie swoich uczuć i sądów, ale dzięki temu za kilka lat sięgając po jego autobiografię człowiek będzie mógł sobie przypomnieć, że miał okazję oglądać na żywo jednego z najlepszych rozgrywających w historii polskiej siatkówki. A taki zawodnik, jak Paweł Zagumny nie zasługuje na zapomnienie.