ĆWIERĆFINAŁY
Zespołami, które awansowały do fazy play off były: ZAKSA Kędzierzyn - Koźle, Jastrzębski Węgiel, Trefl Gdańsk, Skra Bełchatów, Asseco Resovia, Verva Warszawa, Aluron CMC Warta Zawiercie oraz Ślepsk Suwałki. W parach ćwierćfinałowych wyglądało to następująco:
- ZAKSA - Ślepsk
- Jastrzębski Węgiel- Warta Zawiercie
- Trefl Gdańsk - Verva Warszawa
- PGE Skra - Asseco Resovia
W parze ZAKSA - Ślepsk wszystko potoczyło się zgodnie z planem. Faworyt, czyli zespół z Kedzierzyna Koźla dwukrotnie wygrał 3:1. Oba mecze wyglądały niemal bliźniaczo. Pierwsze sety wyraźnie wygrywała drużyna z Suwałk, a kolejne trzy z Kędzierzyna. Ślepskowi nie można odmówić woli walki, ale gołym okiem było widać, ze ZAKSA posiada lepszych zawodników i większą siłę ognia i to przełożyło się na wynik.
Podobnie było w parze Jastrzębski Węgiel - Warta Zawiercie. Wyniki 3:0 i 3:1 dla Jastrzębskiego Węgla mówią wszystko. Zespół z Zawiercia nie był w stanie przeciwstawić się drużynie trenera Gardiniego, a przede wszystkim zatrzymać Mohameda Al Hachdadiego, który to poprowadził swoich kolegów do wygranej.
Wielkim rozczarowaniem była rywalizacja PGE Skry z Asseco Resovią. Wszyscy liczyli na wyrównany pojedynek w tej parze, a skończyło się na 3:1 i 3:0 dla Skry. Asseco Resovia bez dobrej gry swojego lidera, Karola Butryna była w stanie ugrać jedynie seta w tym dwumeczu. Nie było nikogo, kto przejąłby z rąk słabo dysponowanego w tym momencie atakującego ciężar gry. I w ten sposób Skra, która również nie zagrała niczego porywającego, z łatwością awansowała do półfinału.
Najbardziej wyrównanym okazało się starcie Trefla Gdańsk z Verwą Warszawa. Pierwszy mecz u siebie zdecydowanie wygrał Trefl. W drugim zespół Vervy prowadził już 2:0, ale gdańszczanie odrodzili się i doprowadzili do 5 seta. W tie breaku zespół Trefla prowadził 12:10, a potem 13:12 i stanął. Szczęśliwy as serwisowy Kozłowskiego dał warszawianom wygraną 3:2 i o awansie do półfinału decydował mecz numer trzy. W nim zespół Vervy nie pozostawił Treflowi złudzeń i gładko wygrał 3:0, awansując do strefy medalowej.
PÓŁFINAŁY
W półfinale spotkały się ze sobą zespoły ZAKSY Kędzierzyn Koźle i Skry Bełchatów oraz Jastrzębskiego Węgla i Vervy Warszawa. Kibice przewidywali, że w pierwszej parze gładko w dwóch meczach wygra faworyzowana ZAKSA, a w drugiej rywala kędzierzynianom wskaże dopiero trzeci mecz. Wyszło jednak na odwrót i to w pojedynku ZAKSY ze Skrą potrzebne były trzy spotkania.
Nie oznacza to jednak, że mecze Jastrzębskiego Węgla z Vervą Warszawa były nudne i słabe. Pierwszy rozstrzygał się w tie breaku, a o wygranej zespołu ze Śląska przesądziła świetna dyspozycja Al Hachdadiego [25 punktów, 64% skuteczności w ataku], Fornala [18 punktów, 56% skuteczności w ataku] i Jurija Gladyra [14 punktów, 91% skuteczności w ataku]. Również drugie starcie tych zespołów dostarczyło wielu emocji, choć rozstrzygnęło się "tylko" w czterech setach. Było w nim wiele zwrotów akcji. W pierwszym secie wysoko prowadziło Jastrzębie, ale wygrała Verva. W drugim było na odwrót. Kolejne dwa sety padły łupem Jastrzębia i to oni awansowali do finału. Stało się tak głównie dzięki Jakubowi Buckiemu, który zmienił w drugim secie Al Hachdadiego. Bucki wyśmienicie serwował i był nie do zatrzymania w ataku. Mecz zakończył z dorobkiem 21 punktów, 65% skutecznością w ataku, 3 asami serwisowymi i 3 blokami. Zespołowi z Jastrzębia próbowali przeciwstawiać się Superlak, Grobelny [świetnie zagrywał] i Szalpuk [91% skuteczności w ataku]. Ale to było za mało na Buckiego i spółkę.
W drugiej parze wszystko zaczęło się zgodnie z planem. W pierwszym meczu Skra nie miała nic do powiedzenia wobec doskonałej dyspozycji ZAKSY. Kędzierzynianie, z Aleksandrem Śliwką w roli głównej, wygrali łatwo w trzech setach. Więcej emocji dostarczyło drugie spotkanie tych zespołów. Pierwszy set na przewagi wygrała Skra, ale drugi już z wyraźną przewagą ZAKSA. Również w trzecim drużyna trenera Grbića osiągnęła przewagę w końcówce, ale potem... stanęła. Kędzierzynianie popełniali proste błędy i nie byli w stanie zatrzymać Dusana Petkovića. Skra wyrównała, przegoniła rywala i zapisała tego seta na swoją korzyść. Następnie zaś poszła za ciosem i wygrała też czwartego oraz cały mecz 3:1. Świetnie zagrali MVP - Petković [22 punkty, 50% skuteczności w ataku, 4 asy serwisowe] , Ebadipour [17 punktów, 63% skuteczności w ataku], Bieniek [16 punktów, w tym 3 asy serwisowe i 3 bloki] oraz Sander [ 13 punktów, 46% skuteczności w ataku]. W trzecim pojedynku obu zespołów tez wszystko było możliwe. Skra nie grała szałowo, ale ich rywal również nie, choć wygrał pierwszego seta 25:23. W drugim secie kontuzji doznał Taylor Sander i to był przełomowy moment meczu. ZAKSA ruszyła do przodu, a Skra stanęła. Sam Dusan Petković [18 punktów, najlepiej punktujący zawodnik spotkania] to było za mało na Łukasza Kaczmarka i spółkę. Kolejne dwa sety padły łupem zespołu z Kędzierzyna i to oni awansowali do wielkiego finału PlusLigi.
FINAŁ
Skład finału nie był zaskoczeniem. Zagrały w nim dwa najlepsze zespoły fazy zasadniczej, więc można powiedzieć, że również sprawiedliwości stało się zadość [o ile w ogóle można mówić o sprawiedliwości w sporcie]. Wynik jednak był zaskoczeniem dla wielu. Raz, że do wyłonienia zwycięzcy potrzebne były [tylko] dwa mecze, dwa że zwycięsko z tej konfrontacji nie wyszedł faworyt. ZAKSA, zespół [praktycznie] niepokonany w PlusLidze i Lidze Mistrzów [wyeliminowali przecież Lube i Zenit Kazań] zeszedł z boiska pokonany. Jastrzębie po mistrzowsku wyeliminowało wszystkie atuty ZAKSY oraz sprawiło, że kędzierzynianie stracili pewność gry. Oba mecze wyglądały praktycznie tak samo. Pierwszy set wyraźnie padał łupem ZAKSY, szli za ciosem, osiągając przewagę również w drugim, po czym.. na boisko wchodził Jakub Bucki i dawał impuls do zmiany. Rezerwowy atakujący Jastrzębskiego Węgla robił swoje w polu zagrywki i w ataku, doprowadzając najpierw do wyrównania, a potem do osiągniecia przewagi przez jego zespół. Do Buckiego podłączali się koledzy [Gladyr, Fornal, Louati, Szymura] i Jastrzębie wygrywało drugiego seta. A potem szło za ciosem w trzecim i czwartym. A ZAKSA wyglądała, jakby nie mogła zrozumieć, czemu tego [drugiego] seta przegrała i wypadała całkowicie z rytmu. Śliwka i Semeniuk zaczynali popełniać prościutkie błędy, których wcześniej nie popełniali niemal wcale. Wobec słabszego niż zwykle przyjęcia gubił się również Toniutti, który nie mogąc kreować gry a jedynie wystawiać, robił to bardzo niedokładnie w czym nie pomagał kolegom. Osamotniony Łukasz Kaczmarek [jedyny, do którego nie można mieć pretensji] to było za mało na Gladyra, Kampę, Fornala, Buckiego, Popiwczaka i spółkę. Mistrzostwo zasłużenie trafiło do Jastrzębia.
W meczu o trzecie miejsce lepszy okazał się zespół Vervy [pokonał Skrę]. W meczu o piąte miejsce Asseco Resovia wygrała z Treflem Gdańsk, a w meczu o siódme miejsce Ślepsk Suwałki ograł Aluron Wartę Zawiercie
PODSUMOWANIE
Zarówno mecze, jak i miejsca zajęte ostatecznie przez zespoły na koniec sezonu pokazały, że jeśli chcesz wygrać MUSISZ MIEĆ ZESPÓŁ. Nie jedną gwiazdę i resztę do pomocy. Musi ci dobrze grać kilku zawodników, bo z jednym nic wielkiego nie ugrasz. Przykład potwierdzający tę tezę? Asseco Resovia Rzeszów. Dobry wynik i gra tej drużyny w fazie zasadniczej były głównie zasługą doskonałej dyspozycji Karola Butryna. Kiedy zawodnik ten zaliczył dołek na początku fazy play - off, Resovia nie była w stanie podjąć rywalizacji z grającą przecież naprawdę przeciętnie w tym sezonie PGE Skrą Bełchatów. Inny przykład - Ślepsk Malow Suwałki, gdzie gra sprowadza się głównie do Bartłomieja Bołądzia. Kiedy Ślepsk wygrywał sety z ZAKSĄ? Kiedy dobrze grali mu wszyscy zawodnicy. Jednak gdy skrzydłowi stracili skuteczność i gra została sprowadzona tylko do Bołądzia, ZAKSA ich rozjeżdżała. Tezę tę potwierdzą też mecze półfinałowe Skry z ZAKSĄ oraz finał. Dlaczego Skra ograła ZAKSĘ w meczu numer dwa półfinału? Bo świetnie zagrali wszyscy trzej skrzydłowi plus Bieniek. A popatrzmy na trzeci mecz pomiędzy tymi zespołami. Dusan Petković jest najlepszy na boisku, zdobywa masę punktów? I co? 3:0 dla rywala. To samo w finale. Łukasz Kaczmarek zagrał naprawdę świetnie. Ale sam Kaczmarek na Jastrzębie to było o wiele za mało.
Nie chciałabym, aby poprzedni akapit został odebrany jako stwierdzenie, że zespoły nie potrzebują indywidualności. Bo potrzebują, Wyróżniająca się jednostka może pociągnąć zespół do wygranej w jednym/kilku meczach, w których innym graczom idzie średnio [patrz Al Hachdadi w ćwierćfinałach z Zawierciem]. Może też utrzymać zespół "na powierzchni" w trudnym momencie, pomóc go przetrzymać, dać impuls. Coś takiego zrobił Jakub Bucki obu meczach finałowych. W trudnych momentach dla swojego zespołu, jego dobre zagrania dawały reszcie jego kolegów wiarę, że losy spotkania można obrócić, że można "ruszyć rywala". Przecież zarówno w pierwszej jak i w drugiej potyczce finałowej Bucki z biegiem czasu gasł, jego skuteczność na koniec meczu nie była jakaś rewelacyjna. Ale wtedy już grali inni. I ci inni wierzyli, że oni mogą rywala ograć, a Bucki im w tym pomoże, nawet jeśli nie" natrzaska" +20 punktów. Gwiazdy w zespole są ważne, robią różnicę, ale jedną osobą mistrzostwa się nie wygrywa.
W finale spotkały się dwie najbardziej zespołowe drużyny w polskiej lidze. Przecież siłą sukcesu ZAKSY była właśnie równa gra wszystkich skrzydłowych i wydatna pomoc środkowych. To te elementy sprawiały, że zespół z Kędzierzyna był przez wiele czasu niepokonany na polskim i europejskim podwórku. Te same czynniki były również kluczem do sukcesu Jastrzębia. W czym ich "zespołowość" była lepsza od "zespołowości" ZAKSY? Bo zespołowość kędzierzynian liczyła 7-8 osób, a jastrzębian 12/14. W krytycznych momentach różnicę zrobiła dłuższa ławka rezerwowych zespołu ze Śląska. Trzy pierwsze mecze play-offów rewelacyjnie zagrał Al Hachdadi. W następnych trzech miał problemy, ale nie stały się one problemem całego zespołu, bo mieli Buckiego. To samo na przyjęciu. W pierwszym meczu Jastrzębie wyszło parą Fornal-Szymura, ale ten drugi grał źle i został zmieniony przez Louatiego, który zagrał wspaniale. Dlatego w drugim meczu trener Gardini desygnował na boisko parę Fornal-Louati. Tym razem to Louati nie miał dnia, ale od czego był Szymura, który zagrał świetnie. Trener ZAKSY nie miał takiej możliwości manewru. On nie mógł dać wartościowej zmiany Śliwce czy Semeniukowi, bo zawodnicy rezerwowi nie dorównywali im poziomem. Dlatego też przegrał.
Podsumowując chciałabym, aby kluby wzorowały się na zespole Jastrzębskiego Węgla jeśli chodzi o kompletowanie składu. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że to kosztowne. Dlatego nie dziwię się zespołom z czołówki, że często kontraktują tylko pierwszy skład z topu, a resztę na uzupełnienie. Jednak jeśli grasz w wielkim natężeniu meczowym [jak ZAKSA w tym sezonie] wiadomo, że wcześniej czy później gracze będą mieć kryzys. I dobrze wtedy mieć pewnych z dwóch-trzech zawodników na rezerwie, których śmiało możesz wpuścić, mając pewność że poprawią obraz gry. Kędzierzynianie, których ten kryzys dopadł w najważniejszym momencie sezonu, nie mieli tego komfortu. Ciekawe czy wyciągną z tego lekcję na następny sezon?
Świetny zespół, złożony z 12-14 bardzo dobrych zawodników, mający kilka indywidualności, które w trudnych momentach mogą pociągnąć drużynę + Trener znający zespół, nie bojący się robić zmian i dokonujący ich we właściwym momencie = Mistrzostwo Polski.
MISTRZ MISTRZ JASTRZĘBIE!
Wielkie gratulacje dla zwycięzców.
Szacunek dla pokonanych za ambitną walkę.
Mój MVP fazy play-off - JAKUB POPIWCZAK
Jastrzębianie w każdym spotkaniu mogli liczyć na swojego libero. Pewny w przyjęciu, znakomity w obronie. Nie widziałam meczu, w którym zagrałby źle. Stabilizacja formy na naprawdę topowym poziomie.
Mój bohater fazy play-off - JAKUB BUCKI
To dzięki niemu Jastrzębie zakończyło półfinałową rywalizację z Vervą w dwóch meczach. To on odmienił losy obu spotkań finałowych, dając sygnał do walki. W mojej opinii najlepszy rezerwowy PlusLigi. Nic tylko pozazdrościć Jastrzębskiemu Węglowi takiego zawodnika.
Mój największy pechowiec fazy play-off - PAWEŁ ZATORSKI
Grał naprawdę wyśmienity sezon. Jednak przed drugim meczem półfinałowym doznał kontuzji i to trochę wybiło jego kolegów z gry. Zastępujący go, Adrian Staszewski nie grał źle, ale bez Zatora ZAKSA nie była już tym samym zespołem. Widział to również sztab szkoleniowy Kędzierzyna i wręcz stanął na głowie, aby jak najszybciej doprowadzić go do "stanu używalności". Udało się to, ale w obu meczach finałowych oglądaliśmy trochę innego Pawła Zatorskiego niż wcześniej.
Moje największe rozczarowanie fazy play-off - BARTOSZ KWOLEK
Przez całą fazę zasadniczą Kwolo był absolutnym liderem zespołu Vervy Warszawa. Dlatego też liczyłam, że w meczach fazy play-off pokaże się jeszcze z lepszej strony. Niestety, w większości spotkań sprawiał on wrażenie osoby, której nie chce się grać. To uwidaczniało się w statystykach i wynikach jego drużyny. Gorsza od słabej dyspozycji była jednak postawa pt "ja jestem mistrz świata, więc jestem lepszy od innych". A jego wywiad po trzecim meczu ćwierćfinałowym z Treflem Gdańsk chcę jak najszybciej zapomnieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz