środa, 23 września 2009

Bogatych kłopot... ubóstwa

Wielkimi krokami zbliża się początek sezonu ligowego 2009/2010. I choć my kibice (a przynajmniej ja) nadal żyjemy złotym medalem mistrzostw Europy, nadeszła pora zejść na ziemię i pozastanawiać się trochę nad tym jak może przebiegać nowy sezon i która drużyna będzie w nim najmocniejsza. Na początek na mojej tapecie PGE Skra Bełchatów czyli aktualny Mistrz Polski.

Jeszcze całkiem niedawno wydawało się, że Skra w spokoju i niczym niezamąconej harmonii będzie dążyć do wygrania Ligi Mistrzów, bo trudno sobie wyobrazić, że mogłaby nie zdobyć kolejnej mistrzowskiej korony mając TAKI skład. I rzeczywiście na papierze prezentuje się on wyśmienicie. Dwóch wicemistrzów świata - Mariusz Wlazły i Michał Winiarski, sześciu mistrzów Europy - pięciu aktualnych: Daniel Pliński, Marcin Możdżonek, Piotr Gacek, Michał Bąkiewicz, Bartosz Kurek i jeden były: Miguel Falasca, aktualny wicemistrz starego kontynentu Stepahane Antiga i bardzo dobrzy Jakub Novotny, Maciej Dobrowolski i Radosław Wnuk. Można dostać zawrotów głowy od tej konstelacji gwiazd. Jest jednak jeden poważny problem - spora grupa jest kontuzjowana, a nowy trener, Jacek Nawrocki na problem ze skompletowaniem podstawowej szóstki i możliwe, że czasami mruczy pod nosem słowa Kochanowskiego "Pełno nas, a jakoby nikogo nie było". Słowa te idealnie oddają sytuacje kadrową Skry.

Koniec ubiegłego sezonu nie zapowiadał katastrofy. Wprawdzie wiadomym było, że Mariusz Wlazły będzie musiał poddać się leczeniu kontuzjowanego kolana, jednak rokowania lekarzy były dobre - według nich po zabiegach rehabilitacyjnych kapitan Skry miał wrócić do gry najpóźniej w połowie sierpnia. Skra jednak zdawała się dmuchać na zimne i zatrudniła Jakuba Novotnego, jednego z czołowych atakujących ostatniego sezonu ligowego, na wypadek, gdyby Mariusz nie zdążył się wykurować. I przez jakiś czas wydawało się, że Skra ma sytuacje wręcz komfortową. Do czasu. Okazało się bowiem, że rehabilitacja Wlazłego potrwa dłużej niż przewidywano (nawet do końca listopada) , a na dodatek Jakub Novotny musiał poddać się operacji i do gry powróci , podobnie jak jego klubowy kolega, z końcem listopada. To by było tyle a propos bogactwa Mistrza Polski na pozycji atakującego.

Z końcem sierpnia gruchnęła wiadomość o zakontraktowaniu przez Skrę Michała Winiarskiego. O tym jak kolosalne jest to wzmocnienie pisać nie muszę. Jednak w tym wypadku nie do końca można tak o tym mówić. Skra zakontraktowała Winiarskiego niedługo po tym jak przeszedł on operacje barku, czyli zatrudniła zawodnika nie w pełni zdrowego. Winiar wróci do gry podobnie jak Wlazły i Novotny - pod koniec listopada czyli nie pomoże Skrze w pierwszych meczach sezonu. Jednak co to za problem jak ma się oprócz tego jeszcze czterech przyjmujących? Jednak problem jest. Najpierw Skra zgodziła się na rozwiązanie kontraktu z Dawidem Murkiem, który odszedł do AZS Częstochowa, a w chwilę po tym okazało się, że Stephane Antiga też ma problemy zdrowotne (najpierw mówiono o stawie skokowym, później o plecach) i nie wiadomo, kiedy wróci do gry. W ten oto sposób z licznej armii przyjmujących na placu boju pozostało tylko dwóch: Michał Bąkiewicz i Bartosz Kurek. I to jest poważny kłopot...

Wcale nie dlatego, że Michał i Bartek to słabi zawodnicy. Wręcz przeciwnie to wysokiej klasy siatkarze (zwłaszcza Bąkiewicz), a na dodatek szóstkowi zawodnicy drużyny, która dwa tygodnie temu zdobyła Mistrzostwo Europy. Problemem jest to, że nie mają oni zmienników i jeśli sytuacja zdrowotna Stephane Antigi sie nie poprawi, mogą ich nie mieć aż do końca listopada!!! Będą więc musieli sobie poradzić w meczach ligowych, Klubowym Pucharze Świata i Pucharze Wielkich Mistrzów i nie będą mogli liczyć na ani moment odpoczynku. Aż strach pomyśleć co by się stało, gdyby któryś z nich doznał kontuzji... Kilka sezonów temu kibice warszawskiej Politechniki modlili się: "Boże daj zdrowie Radziowi (Rybakowi - red), żeby do końca sezonu wytrzymał". Chyba za niedługo kibice Skry będą musieli się modlić : "Boże daj zdrowie Michałowi i Bartkowi, aby choć do końca listopada wytrzymali". W sytuacji, kiedy na skrzydle zostaną tylko Bąkiewicz i Kurek pojawia się pytanie - kto zagra na ataku w drużynie Mistrza Polski? O tym, że problem jest naprawdę poważny świadczy fakt, że do pierwszej drużyny dołączono... kadeta - Miłosza Hebdę. To utalentowany zawodnik, ale trudno oczekiwać, że 18-latek weźmie na siebie cały cieżar zdobywania punktów.

Z jednej strony współczuję Skrze trudnej sytuacji personalnej. Z drugiej jednak mam wrażenie, że powstała ona trochę na własne życzenie włodarzy Skry. Dlaczego? Moim zdaniem na skutek nieprzemyślanych decyzji. Niezbyt mądre było zakontraktowanie Novotnego, który nigdy nie był okazem zdrowia, zwłaszcza w sytuacji kontuzji Wlazłego. Tym bardziej, że ważny kontrakt w Skrze miał Jakub Jarosz, który z dobrej strony pokazał się w sezonie reprezentacyjnym. A tak, na skutek decyzji włodarzy klubu z Bełchatowa, Kuba zdobywał będzie punkty dla ZAKSY, a Skry... jeszcze nie wiadomo kto. Podobnie zresztą ma się sprawa na przyjęciu. Zastąpienie Winiarskim Dawida Murka może być wymianą w stylu "zamienił stryjek siekierkę na kijek". Żal mi Dawida - to świetny gracz, który zapewne nie raz pokaże swoja klasę. Skra postawiła go w niezręcznej sytuacji, wymuszając poszukiwanie klubu za przysłowiowe pięć dziewiąta. Pewnie ktoś powie, że przecież Dawid wcale nie musiał odchodzić i mógł podjąć walkę o miejsce w "12". W sumie racja, ale wszyscy wiedzą jak ambitnym graczem jest Dawid - on nie pozwoliłby sobie na sytuację, w której wylądować mógłby na trybunach; ponadto jest na tyle dobrym zawodnikiem, że może stanowić o sile swojego zespołu, o czym Skra może przekonać się na własnej skórze, podejmując AZS Częstochowa.

Zapewne wiele osób czytając mój wpis pomyśli sobie - o co ona właściwie podnosi larum? Racja, na początku Skrze może być trudno, za to po powrocie do zdrowia kontuzjowanych rozniesie wszystkich w pył". Może tak, a może nie. Trzeba wziąć pod uwagę, że Wlazły, Winiarski, Novotny czy Antiga mogą potrzebować trochę czasu na powrót do pełni formy. Zapewne na finał polskiej ligi zdążą, co innego jednak Liga Mistrzów. A chyba nie po to zakontraktowano tak drogich i klasowych zawodników, aby zadowolić się wyłącznie trofeami z krajowego podwórka. Brak sukcesu w postaci medalu Ligi Mistrzów byłby porażką tego zespołu, a Skra nie zajdzie daleko z niepełnym składem lub z zawodnikami nie w pełni w formie.

Jak na obecny moment prezentuje się gra Skry będzie można zobaczyć już w ten weekend w Memoriale Zdzisława Ambroziaka.

czwartek, 17 września 2009

Co Złociaki robić powinny, czyli siatkarze w szponach dziennikarzy i polityków

Nasi wspaniali złoci siatkarze od kilku dni przebywają w ojczystej ziemi. Ludziom sukcesu w Polsce nie jest łatwo, ponieważ wielu lubi ogrzać się w jego cieple. Politycy z chęcią widzieliby ich u siebie, podobnie zresztą i dziennikarze. I jedni i drudzy oczywiście zaczynają sprawiać wrażenie, że są czołowymi ekspertami siatkarskimi. I nuż mówić dzięki czemu kadra odniosła sukces i radzić co sprawi aby w przyszłości te sukcesy były jeszcze większe. Nic tylko współczuć naszym mistrzom i liczyć na szybkie zakończenie ogólnopolskiej wrzawy.

Zaczęło się już w poniedziałek, kiedy siatkarze nie pojawili się na zaplanowanej wcześniej wizycie u prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Powód był prosty: samolot, którym wracali nasi siatkarze, miał ponad godzinne opóźnienie, przez które również opóźniły się inne uroczystości. I tak godzinę przed zaplanowanym pojawieniem się w Pałacu Prezydenckim nasi złoci chłopcy byli na konferencji prasowej w Pałacu Kultury i Nauki. Nie było fizycznej możliwości, aby zdążyli przebrać się i zdążyć punktualnie na 19.30. To jednak nie przekonało, ani polityków, ani dziennikarzy, którzy uznali, że siatkarze w ten sposób znieważyli (sic !!!) głowę naszego państwa, bo mimo wszystko powinni byli pójść. Co "lepiej poinformowani" dziennikarze zaczęli też doszukiwać się teorii spiskowych, twierdząc, że całą sprawa była ukartowana przez polityków PO, którzy mieli zabronić naszym siatkarzom pójść do prezydenta.

Całą sprawa jest żałosna i kompromituje urzędników kancelarii prezydenta i Polskiego Związku Piłki Siatkowej, którym nie przyszło do głowy, że nasi siatkarze po 11 dniowych zmaganiach i krótkiej nocy (o 6 rano mieli wylot z Turcji) mogą być po prostu zmęczeni i nie dać rady wytrzymać bez chwili odpoczynku do 21 (bo pewnie o tej godzinie skończyłyby się uroczystości w Pałacu Prezydenckim). Czy nie dało się ustalić spotkania na jakiś inny dzień? Czy naprawdę nasze najwyższe władze muszą brać udział w wyścigu pt "Kto pierwszy ten ważniejszy" i używać sportowców do własnych politycznych rozgrywek? Tak to chyba tylko w Polsce można.

Ciekawy był też stosunek dziennikarzy , którzy niemal jednogłośnie potępili siatkarzy, za "branie udziału w targach politycznych" , oraz "znieważanie prezydenta, a przez to narodu polskiego". Zwłaszcza to ostatnie jest bardzo ciekawe. Bowiem jeśli do prezydenta nie poszedłby przysłowiowy Jan Kowalski, żaden z dziennikarzy by go za to nie potępił. Więcej, pochwaliłby, za odwagę w wyznawaniu przekonań i podejmowanie własnych decyzji. Z kolei jak siatkarze nie poszli to była wielka sprawa. Rozumiem więc, że Zagumnego, Plińskiego, Bąkiewicza i spółkę obowiązują inne zasady niż przeciętnego Kowalskiego i im prawo do demonstrowania własnych poglądów nie przysługuje. Cóż bardzo to ciekawe. Jednak ja jako jedna z osób tworzących naród polski nie czuję się znieważona tym, że nasi siatkarze do prezydenta nie poszli. I bardzo proszę dziennikarzy, aby nie przemawiali w moim imieniu, przypisując mi poglądy, których nie mam. Aha i jeszcze jedno - nasi siatkarze byli już u prezydenta w 2006 roku, wiec Wasze sugestie jakoby nie szanowali Lecha Kaczyńskiego, możecie sobie między bajki włożyć. Założę się też ze gdyby chłopaki przyszli do prezydenta w strojach sportowych oberwaliby od Was za "brak szacunku dla urzędu prezydenta przez pojawienie się w niestosownym stroju". Tak źle i tak niedobrze.


Kolejna afera wokół siatkarzy rozpętała się nazajutrz, kiedy to mistrzowie zjawili się na śniadaniu u premiera Donalda Tuska. Rozpętała się ona o odznaczenia (Krzyże Kawalerskie Orderu Odrodzenia Polski), które szef rządu w imieniu prezydenta wręczył naszym Złociakom. W czym był problem? Ano w tym, że nie zostały one przypięte do strojów siatkarzy, a wręczone w pudełeczkach. Minister prezydenckiej kancelarii Paweł Wypych uznał w wypowiedzi dla RMF FM przekazanie odznaczeń w futerałach za "niefortunne". "W ten sposób odznaczenia przekazuje się w przypadku wręczenia odznaczeń przyznanych pośmiertnie komuś z rodziny czy komuś bliskiego - powiedział. W odpowiedzi Centrum Informacyjne Rządu stwierdziło, że sportowcy, którym Prezes Rady Ministrów wręczał odznaki Krzyża Kawalerskiego Orderu Odrodzenia Polski byli w trakcie uroczystości ubrani w stroje sportowe, zatem założenie orderów na takie stroje byłoby naruszeniem obowiązujących przepisów. Odpowiedz ministra Wypycha była następująca:
Decyzja o tym w jakim stroju przyjdą na uroczystość należała do siatkarzy i działaczy. Ja jednak nie spotkałem się z sytuacją, żeby odznaczenia nie były przypinane. Najważniejszy jest sukces siatkarzy i to, że prezydent przyznał im odznaczenia. Żadne przepychanki nie powinny przyćmić ich sukcesu.
Powiem tak: Szanowny Panie Ministrze, skoro nie znał Pan do końca zasad przekazywania odznaczeń państwowych, to może najpierw trzeba było się upewnić, zanim zarzucił Pan ten błąd? Zapewnianie, że przepychanki nie powinny przyćmić sukcesu siatkarzy brzmi jak ponury żart w momencie, gdy Pan i jego koledzy politycy zrobiliście sobie z niego przedmiot targów politycznych. Nie dziwi wiec następująca wypowiedź Piotra Gruszki:
Ktoś próbuje nas wykorzystać do swoich przepychanek. W środę przyszliśmy spotkać się z premierem i wiedzieliśmy, że wręczy nam medale. Przecież byliśmy w sportowych strojach. Jest różnica między garniturem, a ubiorem zawodnika. Na mecz przecież nie poszedłbym w koszulce z orderem
Źródło: gazeta.pl

Skończyli politycy - zaczęli dziennikarze. I nie chcę tu mówić o tych zwykłych, którzy zapraszali siatkarzy do swoich programów tylko po to by pomówić o ich sukcesie. To normalne, choć drażnił fakt, że dziennikarze nie potrafili poprawnie nauczyć się imion i nazwisk 14 zawodników i ich trenerów i ciągle je przekręcali. Problem pojawił się, kiedy za siatkarzy wzięli się dziennikarze sportowi. Oto efekty ich "twórczości"

1.)
Siatkówka jest to generalnie gra plażowa, w której możemy być nawet mistrzami, a i tak nikt dla niej nie umrze. W siatkówkę - przysięgam, podobnie jak w piłkę ręczną - grają lamusy. Goście, którzy do niczego się nie nadają i mają zazwyczaj zwolnienia z WF-u. Wielcy, niezgrabni, wychowani na kurczakach, tyle tylko że ładni - Paweł Zarzeczny, Polska The Times.
Jak to przeczytałam to nie wiedziałam czy śmiać się czy płakać. Ale chyba jedno i drugie. Płakać należy nad tym, że jedna z największych gazet w Polsce płaci dziennikarzowi za wypisywanie takich bredni i jeszcze je drukuje. A śmiać to można się z poziomu dziennikarstwa Pana Redaktora a raczej jego braku. Ja życzę Panu Redaktorowi spotkania na ulicy z "lamusem" Gruszką lub Siódmiakiem, choć domyślam się, że nawet spotkanie z filigranowym Wlazłym mogłoby sie dla Pana Redaktora źle skończyć. Na temat bzdurnego tekstu o zwolnieniach z wf się nie wypowiem, bo szkoda komentować takich idiotyzmów. Wielcy, niezgrabni, wychowani na kurczakach, tyle tylko że ładni - tylko tyle i aż tyle Panie Redaktorze. Siatkarze to ludzie inteligentni i zazwyczaj potrafią wylegitymować się dyplomem wyższej uczelni. Ponadto regularnie biorą udział w wielkich imprezach i zazwyczaj nie przynoszą nam na nich wstydu. Są zupełnym przeciwieństwem naszych - pożal się Boże - kopaczy, którzy nie dość, że kompletnie nie potrafią grać w piłkę na najwyższym poziomie i kompromitują się na mistrzowskich imprezach, to jeszcze nie potrafią poprawnie wypowiedzieć się w mediach, jak mają maturę to sukces i nie mają za grosz klasy i szacunku dla naszego kibica. Niech Pan się nimi zachwyca nadal, a siatkarzom da spokój. Miłego bazgrolenia.


2)
Przed mistrzostwami Europy nikt w nas nie wierzył, nikt nie spodziewał się, że zdobędziemy medal – oznajmił w jednym z wielu wywiadów po Euro Michał Bąkiewicz. Nieprawda Michale. Byli tacy, którzy spodziewali się waszego medalu, co więcej nawet go przepowiedzieli...
W myśl zasady „nikt nie pochwali cię tak dobrze, jak ty sam siebie” postanowiliśmy pochwalić się dzisiaj naszą przenikliwością. Zwłaszcza, że jesteśmy w posiadaniu plików komputerowych, które niezbicie i jednoznacznie dowodzą, że portal supervolley.pl wierzył w polskich siatkarzy
Kamil Drąg, supervolley.pl.

Mówiąc żartem. Ja na moim blogu napisałam kiedyś, że Michał, Bartek i Piotrek sobie poradzą, a kiedy indziej, że zdobędziemy złoto Mistrzostw Europy. Chyba zacznę domagać się od Bąkiewicza i Gruszki publicznych przeprosin, bo ja Kasia, wierzyłam!
dziennikarze są chętni do wypominania, kto się mylił, ale samemu przyznać się do błędu nie potrafią. O co mi chodzi. Pan Redaktor Drąg zastosował bardzo fajny zabieg psychologiczny: w żartobliwym tonie (żeby nikt nie mógł się doczepić) wypomniał błąd jednemu z siatkarzy, podając jednocześnie przykłady na to jak to on i jego Redakcja w siatkarzy wierzyli. Brawo Panie Redaktorze! I pytanie: co ma Pan do powiedzenia o tym tekście? Może nim też Pan się pochwali? Tylko, że chyba nie ma czym, bo pokazuje on dokładnie, jaka była Pana "wiara" w umiejętności Bąkiewicza i Gruszki. A wyglądała ona tak:
Z budowanej przez Daniela Castellaniego reprezentacji los wyrwał dwa filary. Bez nich budowla się nie zawali, ale nie będzie ani stabilna, ani pewna. Będzie miała w sobie więcej z prowizorki, niż ze skończonej, doskonałej konstrukcji.

Zastąpić Wlazłego i Winiarskiego jest rzeczą niemożliwą. Obaj są kluczowymi zawodnikami w swoich klubach i w drużynie narodowej, obaj nie mają w Polsce godnych zmienników.

„Grucha” jest przyjmującym, tylko okazjonalnie rzucanym do walki na innym odcinku. Na pewno nie zawiedzie, ale nie wyniesie też reprezentacji na poziomy, dostępne tylko zdrowemu i będącemu w najlepszej formie Wlazłemu

Teraz na „Bąku” spocznie ciężar grania w podstawowym składzie. Czy sobie poradzi? Czy oprócz atutów, z których świetnie go znamy, będzie potrafił dorzucić także skuteczną grę w ataku? Jeśli nie da sobie rady, zastąpi go Michał Ruciak, który reprezentacyjnego doświadczenia ma tak samo mało jak niezwykle ważnych pod siatką „centymetrów”.
Doprawdy, Pańska wiara była wielka Panie Redaktorze.


3)
Zagumny, Winiarski, Kurek, Pliński, Możdżonek, Wlazły, Gacek lub Ignaczak, a w rezerwie: Świderski, Gruszka, Bartman, Woicki, Bąkiewicz i Kadziewicz. Za rok we Włoszech, jeśli kontuzje znów nie zdziesiątkują naszej kadry, właśnie taki skład możemy wystawić w mistrzostwach świata- Robert Małolepszy, Polska The Times.

Spytam tak. Panie Redaktorze, na jakiej podstawie sadza Pan dwóch naszych najlepszych zawodników, którzy ciągnęli nam grę na Mistrzostwach Europy, mianowicie Bąkiewicza i Gruszkę, - na ławie? Jakim prawem Winiarski i Wlazły dostali od razu miejsce w szóstce i za co? Za nazwisko? A może skoro w "tureckim" ustawieniu szło nam tak dobrze, to właśnie Bąkiewicz i Gruszka powinni być podstawowi? Dlaczegóż to Wlazły i Winiarski mieliby nie postać w kwadracie? Czy coś stoi na przeszkodzie? Bąkiewicz i Gruszka siedzieli przez wiele lat i korona im z głowy nie spadła.

Największym atutem "Szampona" byłaby zagrywka. Z wyskoku biją wprawdzie Bąkiewicz, Pliński i Kurek, ale żaden nie ma tak regularnego serwisu jak Mariusz - Robert Małolepszy, Polska The Times.


Doprawdy korzyść ogromna. Jeden as w stosunku do 8 zepsutych. Regularną zagrywkę to Wlazły miał rok temu, teraz asa zdobywa bardzo rzadko, za to dużo psuje. Porównując jego zagrywkę do Bąkiewicza, Kurka czy Plińskiego porównanie to wypada na ich korzyść. Bo Bąkiewicz, Kurek i Pliński, gdy im nie idzie w zagrywce mocnej potrafią ja zmienić na lżejszą, kierunkową; Wlazły nadal bije na oślep.

"Winiar" ma tę przewagę nad Michałem Bąkiewiczem, którego może zastąpić w złotej drużynie z Izmiru, że jest od niego wyższy. To zaś oznacza, że nasz blok będzie złożony z samych wysokościowców -Robert Małolepszy, Polska The Times.
Jeśli wzrost to jedyny argument przemawiający za Winiarskim to padam śmiechem. Powód? Bąkiewicz ma 196/197 cm, Winiarski - 200. Naprawdę, te 3 cm nas zbawią jak nic.


Winiar" to jeden z trzech najlepszych przyjmujących świata, praktycznie bez słabych punktów. Nie radził sobie tylko z wciskaną mu na siłę pozycją lidera drużyną, w jakiej chcieliśmy go widzieć zarówno podczas igrzysk w Pekinie, jak i poprzednich mistrzostw Europy.
Ale gdy w kadrze będzie Kurek, obdarzony jeszcze lepszymi możliwościami ofensywnymi, to Michał nie zawsze będzie musiał dostawać najważniejsze piłki
Robert Małolepszy, Polska The Times.
Skoro Winiarski nie radzi sobie z pozycja lidera to może lepiej go do kadry nie powoływać. Bo od kogo mamy oczekiwać, że będzie liderem naszej drużyny jak nie od doświadczonej gwiazdy ligi włoskiej? I to niby ta presja lidera ma przejść na najmłodszego w drużynie Kurka i on ma sobie z nią poradzić? Bez komentarza.


Żal mi naszych Złociaków, z których sukcesu politycy i dziennikarze urządzili sobie igrzyska ku większej popularności. Ale najbardziej zal mi Michała Bąkiewicza i Piotrka Gruszki. Jak mieliśmy problemy kadrowe, oni nas podratowali. To głównie dzięki ich świetnej grze z Turcji wywieźliśmy ten historyczny sukces. Kiedy wygrywali dla nas mecze, wszyscy nosili ich na rękach. A teraz? Teraz odsyłani są na ławę, bo wracają "gwiazdy", a one przecież siedzieć na ławie nie mogą. Żal mi Bartka Kurka, który miałby przejać rolę lidera kadry, bo Winiarski "nie lubi grać z presją". Zasadzie "Murzyn zrobił swoje, Murzyn może odejść" mówię stanowcze NIE. Wstyd mi za niektórych dziennikarzy. Nie po raz pierwszy i pewnie nie ostatni. Mam jednak nadzieję, że Trener Castellani nie zasugeruje się opiniami dziennikarzy i nie będzie miał oporów przed posadzeniem na ławce gwiazd jak będą w słabej formie.

Michał Bąkiewicz!
Piotr Gruszka!
Bartosz Kurek!
Jestem z was dumna.
Dziękuje.


poniedziałek, 14 września 2009

We are the champions!


Polska Mistrzem Europy w siatkówce mężczyzn!!!


Jechaliśmy na ten turniej bez trzech podstawowych graczy. Jednak ci, którzy pojechali, pokazali jak wielkimi siatkarzami są. W fantastycznym stylu wygrali osiem meczów z rzędu, w tym ten najważniejszy, finałowy, pokonując Francję 3:1. Oni są wielcy i wielki jest Daniel Castellani, który ich do tego sukcesu doprowadził. Dzięki niemu, całemu sztabowi szkoleniowemu i naszym fantastycznym siatkarzom mogłam wczoraj przeżyć jeden z najbardziej fantastycznych wieczorów moim życiu. Bardzo im za to dziękuję.

A oto kilka zdjęć dokumentujących ten sukces. O swoich refleksjach na temat tego turnieju napiszę wkrótce. Teraz idę świętować:)


Radosć Michała Bąkiewicza i Piotra Gruszki
po ostanim gwizdku sędziego
(fot. Reuters)

Radosć naszego zespołu
(fot Reuters)

Nasi na podium
(fot. Reuters)

Paweł Zagumny z Puchrem Mistrzów Europy
(fot. Reuters)

Złote konfetti dla Mistrzów
(fot. gazeta.pl)

Podziękowania dla kibiców
(fot. Reuters)

Trener Daniel Castellani z Pucharem Mistrzów
(fot. gazeta.pl)

Pamiątkowe zdjecie naszych na podium
(fot. Reuters)

Polska flaga króluje w Izmirze
(fot. Reuters)

Jeszcze raz - Gratulacje dla naszych Orłów!

niedziela, 6 września 2009

Deja vu?

Świetnie rozpoczęli nasi siatkarze mistrzostwa Europy w Turcji. Wygrali bez większych problemów wszystkie trzy mecze i zajęli pierwsze miejsce w grupie. Ostatni raz tak dobrze graliśmy w 2006 roku, kiedy to nasi chłopcy wywalczyli wicemistrzostwo świata. A ponieważ historia lubi się powtarzać, może i tym razem nasi Panowie nas uszczęśliwią jakimś medalem (najlepiej złotym:P)?

Szansa jest na to wielka. Naszymi rywalami w kolejnej rundzie, będą Grecy, Hiszpanie i Słowacy. Wszystkie trzy zespoły są niżej notowane od nas. Z dwoma ostatnimi graliśmy w sierpniu i bez problemów ich pokonaliśmy. Na pewno mocniejsze od nich są Francja i Niemcy, których łatwo ograliśmy w czwartek i piątek. Już dawno nie mieliśmy w Mistrzostwach Europy tak łatwej drogi do medali, oby chłopaki wykorzystali tą szansę.

Liderem naszego zespołu jest oczywiście Bartek Kurek. Sympatyczny Bambino we wszystkich meczach jest najlepiej punktującym zawodnikiem naszego zespołu. Dzielnie wspiera go Piotr Gruszka, który zagrał świetne dwa ostatnie spotkania, a pierwsze nieudane już mu zapomniałam (dla Pana Piotra wszystko:P). Jak zawsze solidną firmą jest też Daniel Pliński, na którego można liczyć we wszystkich elementach siatkarskiego rzemiosła. Trochę natomiast zawodzi Paweł Zagumny, nie pamiętam kiedy ostatnio popełnił on tyle niedokładności w rozegraniu ile miał w samym meczu z Niemcami; a niewiele lepiej było z Turcją. Podobnie jest z Marcinem Możdżonkiem, który zagrał dobrze pierwszy mecz, ale dwa następne już słabiej, zwłaszcza na bloku. Nie przekonuje mnie też Piotr Gacek, dla mnie jest strasznie niemrawy, a tego co robił w meczu z Turcją nie skomentuję. Dlatego dołączam sie do chóru "igłofanek" i mówię - chce Krzyśka na boisku. Wiem jednak, że Daniel Castellani tego nie zrobi, dlatego mam nadzieję, że Gacek się ożywi, Możdżonek zrobi właściwy użytek ze swoich 211 cm, a Guma przypomni sobie, że jest wirtuozem siatkówki.

I na koniec mój ulubiony Pan B. Michał gra bardzo dobrze. Żałuję, że nie wyszedł mu akurat mecz z Niemcami, choć tego się akurat spodziewałam. Zawsze jak się bardzo chce to nie wychodzi; i choć Michał mówił, że nie będzie w tym meczu starał się nic udowadniać, to jednak siła podświadomosci jest wielka i nie zawsze pozwala zrealizować nam to, czego planujemy. Cieszę się natomiast ze w pozostałych meczach pokazał się z dobrej strony. Bąku to nasza ostoja w przyjęciu. Ośmielę się nawet postawić tezę, że to on kreuje nam Bartka Kurka na czołowego siatkarza, bo założę się, że gdyby Bartek nie był wyręczany w przyjęciu nie zdobyłby tylu punktów. Ot, taka moja wywrotowa teza... Wielki szacunek dla Michała.

Już dziś z niecierpliwościa czekam na wtorek. A wszystkich sympatyków siatkówki poproszę o wpis z serii "Napisz coś miłego Michałowi" pod linkiem: http://www.reprezentacja.net/siatkowka/aktualnosci/22640. Z góry dziękuję i życzę niezapomnianych emocji z siatkarskim happy endem.

czwartek, 3 września 2009

Czy nasi wrócą z medalem?

Dziś ruszają Mistrzostwa Europy w siatkówce mężczyzn. Na tureckiej ziemi 16 zespołów rywalizować będzie o tytuł najlepszej drużyny na kontynencie. Wśród nich jest także reprezentacja Polski, która dzisiaj o 16.30 zainauguruje turniej meczem z Francją. W tym roku biało - czerwoni nie są faworytem imprezy, eksperci typują Serbów, Rosjan, Bułgarów i Włochów. Jednak kibice wierzą, ze Polacy wypadną lepiej niż dwa lata temu, a co odważniejsi przebąkują nawet o medalu.

Jeszcze niedawno nasza reprezentacja była mocno krytykowana za styl gry i chyba nikt nie postawiłby złamanego grosza na to, ze zdobędą medal. Jednak od czasu kwalifikacji do Mistrzostw Świata sytuacja uległa zmianie. Polacy zaprezentowali świetną grę i wygrali ostatnie 11 meczów z rzędu. Ostatni ich sukces to zwycięstwo w Memoriale Wagnera. Sukces został odniesiony w naprawdę imponującym stylu. W finałowym meczu nasi reprezentanci pokonali Włochów 3:1, w wygranych setach nie wypuszczając ich z przysłowiowej 20. Nic wiec dziwnego, że apetyty kibiców się zaostrzyły. Sama mam nadzieję, że nasi zaprezentują się równie świetnie a może i lepiej jak na memoriale Wagnera i wrócą z Turcji z medalem.

Obecną reprezentację Polski darzę wielkim sentymentem. Może dlatego, że bardzo lubię niemal wszystkich zawodników w niej grających. Oni już zdążyli pokazać klasę - nie poddali się trudnościom, przetrzymali krytykę i pokazali, że potrafią świetnie grać w siatkówkę. Prezentują świetny styl gry i bardzo miło się patrzy jak się cieszą po każdej udanej akcji. Nie żebym miała coś do Mariusza Wlazłego, Michała Winiarskiego czy Sebastiana Świderskiego, ale ciągłe oglądanie ich na boisku przez trzy lata było naprawdę nudne. Teraz skład jest inny i wreszcie jest ciekawiej. A ci nowi zawodnicy tworzą zespół, nie grający gorzej od tego za czasów Lozano, a przecież nie są takimi gwiazdami jak ci nieobecni. Dlatego tym bardziej będę dziś trzymać za nich kciuki. Nie ukrywam, że denerwuję się i trochę boję, ale mam nadzieję, ze wieczór pośmieję się z tych moich nerwów. Bo tą ekipę stać naprawdę na dużo.

Pierwsza szóstka Polaków jest znana - Zagumny, Gruszka, Możdżonek, Pliński, Kurek, Bąkiewicz, Gacek (L) i to ona rozpocznie mecz z Francją. Trójkolorowi to trudny rywal, mający w składzie takie nazwiska jak Antiga, Samica czy Rozuzier. Jednak mają poważna słabosć - w turcji nie zagra zaden z ich dwóch podstawowych rozgrywajacych. Mam nadzieję, ze nasi będą umieli to wykorzystać.

Więc na koniec - powodzenia i ... Do boju Polsko:)